*
Kilka słów gwoli wyjaśnienia Szanowna
Czytelniczko – jak się już zapewne domyślasz my Anioły jesteśmy istotami
niematerialnymi, przynajmniej w ziemskim świecie. W naszym wymiarze jest to swoisty
rodzaj materializacji, dostępny w różnych wariantach, w zależności do poziomu i
chęci. Poziom podstawowy, dostępny dla każdego Anioła, jest po prostu
materialny, choć nie jest to forma ludzka. Czynności życiowe, takie jak
oddychanie czy jedzenie, nie są nam potrzebne. Materializacja pomaga w zwykłych
codziennych obowiązkach takich jak pisanie raportów czy przeglądanie akt.
Zastanawiasz się zatem jaki to napęd sprawia, że działamy? Cóż, w sumie dość
prosty – energia wszechświata. Nasza pojemność jest ograniczona, a zużycie
energetyczne dość duże, choć to akurat zależy od pełnionych obowiązków i
wykonywanych prac. Zazwyczaj ładujemy tak zwane akumulatory (nie, nie mamy
wbudowanych baterii, to taka metafora) raz na miesiąc, trwa to około 12 godzin.
Coś jak Wasza regeneracja podczas snu. Czasem popijamy herbatkę czy przegryzamy
ciasteczka, nie ma jednak wpływu na naszą energię i służy wyłącznie rozrywce. Oczywiście
im wyżej w hierarchii tym więcej opcji do wyboru i możliwości niematerialnego
bytu, aż do absolutu. Ale to już mogą jedynie szychy.
Na ziemi, dość rzadko, zdarza się nam
niekontrolowana materializacja, pod wpływem silnych emocji na przykład. Lecz
świadome i w pełni kontrolowane przybranie formy ludzkiej to sztuka dostępna
dla wybranych. Znają ją jedynie nieliczni i to po przejściu odpowiedniego
szkolenia, no i z reguły są to Anioły z wyższych poziomów. Pojawienie się
takiej zdolności u kogoś z niższego poziomu było co najmniej dziwne i nieco
przerażające. Aktualnie nie zamierzałem analizować wszystkich budzących się we
mnie obaw, przyjdzie na to czas później, teraz miałem inne zmartwienia na
głowie.
Zebrałem w
sobie dość mocną falę energii, a następnie w skupieniu oglądałem „siebie z
zewnątrz”, aby nie pominąć żadnego istotnego szczegółu z mojego wyglądu. Do
kontaktów zewnętrznych mieliśmy opracowanych kilka wariantów ubiorów w
zależności od pory roku, aby nie wyróżniać się zanadto pośród ludzi. Wybrałem
wersję standardową: dżinsy, jasna koszula, zielony sweter w serek, ciemny
wełniany płaszcz i ciemne buty. Trwało to wszystko może ułamek sekundy, jednak
wysiłek był na tyle duży, że krople potu perliły się na moim czole. Spojrzałem
na siebie – moje ręce, tułów, nogi - wszystko wyglądało tak jak trzeba: byłem w
pełni materialnym człowiekiem, zatem pora przejść do działania. Dwoma palcami
sprawdziłem puls mojej podopiecznej – tak jak słyszałem, był ledwo wyczuwalny,
ale zawsze był. Zatem problemem był brak oddechu – co ja powinienem w tej
sytuacji zrobić?!
-
Śmiertelnicy w takich momentach stosują sztuczne oddychanie – w drzwiach stał
Jerzy uśmiechając się leciutko. Nadal był blady, na jego twarzy wyraźnie
rysowały się piegi, wyglądało jednak na to, że dochodził do siebie.
- Chyba wiesz
co sądzę o takich barbarzyńskich metodach? – popatrzyłem na niego krzywo. – Są
dużo ciekawsze i bardziej higieniczne sposoby działania, jak na przykład
fizyczna fala energetyczna …
- Jasne –
odparł opierając się o framugę i spojrzał na mnie lekko przekręcając głowę w
prawo – Tyle tylko, że po pierwsze ona nie może się dowiedzieć, że jesteśmy
Aniołami, a po drugie jak nie zabierzesz się za chwilę do roboty, szefie, to
nie będzie kogo ratować…
Przygnębiony
kiwnąłem głową, chłopak niestety miał rację. W tej chwili żałowałem, że
materializacja nie jest ogólnodostępna. - To ty będziesz mówił, a ja będę
robił. Zgoda?
- Pewnie że tak, szefie! – podszedł bliżej łóżka i
odgarnął z oczu niesforną grzywkę - Najpierw odchyl jej głowę mocno do tyłu.
- A po co? - burknąłem
- Żeby udrożnić drogi oddechowe – odparł znaczącym tonem
mój pomocnik.
- OK., tak wystarczy? – chwyciłem oburącz głowę dziewczyny
i delikatnie odciągnąłem do tyłu.
- Trochę mocniej – doradził Jerzy.
Odciągnąłem jeszcze trochę – nie chciałem żeby stała jej
się krzywda.
- No może być. Teraz przyłóż swoje usta do jej ust.
- Co?! Przecież trafię moim nosem w jej!
- Trzeba to zrobić pod kątem, najlepiej prostopadle –
pomocnik wydawał się być zdruzgotany moją niewiedzą w tym zakresie. Spojrzałem
uważnie na chłopaka; ja nie miałem takiej wiedzy, z tego co wiem, to żaden
Anioł nie znał sposobów śmiertelników. Jednak skąd u Jerzego takie informacje? Na
pytania przyjdzie czas później uznałem i zabrałem się za wypełnianie poleceń.
Pochyliłem się nad Hanką i dotknąłem jej ust moimi. Były
chłodne, co oznaczało, że musimy się śpieszyć.
- A teraz wdmuchujemy powietrze… tylko nie za dużo na raz.
Pochyliłem się, nabrałem powietrza i delikatnie
wdmuchnąłem je do ust dziewczyny.
- Widzisz – ucieszył się Jerzy – jak chcesz to potrafisz,
szefie! A teraz pięć wdechów i przerwa, pięć wdechów i przerwa…
Przez cały czas słyszałem głos mojego pomocnika, gdy w
skupieniu wykonywałem jego polecenia. Nagle głos zamilkł, a ja poczułem, że
Hanka zaczyna oddychać samodzielnie. Miałem nadzieję, że Jerzy miał dość
rozsądku, żeby gdzieś prysnąć, inaczej nasze wysiłki poszłyby na marne. Sam zaś
zacząłem się zastanawiać co dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz