niedziela, 6 lipca 2014

AZ Rozdział Dwudziesty Pierwszy

Odwagi mała, nie daj się! – szepnąłem. – Jesteś warta o wiele więcej…
- Wydaje mi się, że powinna być pani tak długo w firmie jak uznam to za stosowne? – przełożony Hanki patrzył na nią zdumiony.
- A mi się wydaje, że w kontrakcie zapisane jest nieco inaczej. Zresztą możemy prześledzić te dwadzieścia stron zwykłej umowy o pracę, jeśli pan sobie życzy – zacisnęła dłonie na torebce.
- Słucham?! – facet wpatrywał się z niedowierzaniem w swoją sekretarkę, a oczy robiły mu się coraz większe. Z wrażenia upuścił teczkę.
- Chyba mówiłam wyraźnie. Nie zamierzam zostawać dłużej niż to jest zapisane w umowie. I tak zbyt długo pozwalałam sobą pomiatać.
- Wie pani, jak to się może skończyć? – w jego głosie słychać było groźbę.
- Jeśli zamierza mnie pan zwolnić, to nie widzę przeciwwskazań. Chociaż sama chciałam złożyć wymówienie – zadarła dumnie brodę.
- Że jak?! Dałem pani pracę, zresztą nie najgorzej płatną, głównie ze względu na pani babkę i co teraz?! Tak mi się pani odpłaca za to, co zrobiłem?!
- Niech pan nie miesza do tego mojej babki, niech spoczywa w pokoju. Ja nigdy nie chciałam tu pracować. Uważam, że jest pan wyzyskiwaczem i sadystą.
- Ja?! – wrzasnął na całą firmę.
- Tak pan. I proszę na mnie nie krzyczeć, nie jestem głucha i słyszę.

Rozbawiony obserwowałem zajście. Szanowny pan Prezes miał chyba atak apopleksji – twarz wykrzywił mu dziwny grymas, prawe oko mrugało w nerwowym tiku, grdyka skakała miarowo, nabierając coraz szybszego tempa. Miałem wrażenie, że w kącikach ust zbiera się piana. Hanka była spokojna i opanowana. Załamanie przyjdzie później, ale ja miałem na nie doskonałe lekarstwo. Najważniejsze, aby wyzwoliła się z tego otępienia.

- Proszę stąd natychmiast wyjść!!! I nie pokazywać się tu nigdy!! – dla podkreślenia swoich słów uderzył pięścią w biurko.
- Będzie musiała – powiedziała kadrowa, która od jakiegoś czasu w milczeniu przyglądała się starciu tej dwójki. Trzeba będzie załatwić wszystkie formalności, papierki etc.
- Nie dostanie pani pensji!!! – wrzeszczał prezes, popadając w coraz głębszą depresję.
- A nie, nic z tego. Będzie pan musiał jej wypłacić wszystko łącznie z dwutygodniowym okresem wypowiedzenia i ekwiwalentem za trzyletni urlop. – chłodny ton głosu otrzeźwił prezesa.
- Dobrze – odetchnął głęboko, a na jego twarzy pojawił się wyraz obrzydzenia. - Ale pani, pani Hanno, nie chcę widzieć na oczy. Pani Anno, proszę to załatwić drogą korespondencyjną. – powiedział, złapał teczkę i szybkim krokiem oddalił się do swojego gabinetu.
- Bardzo ładnie go załatwiłaś moja droga – powiedziała Anka ciepło obejmując Hanię.
- O mój Boże – wyszeptała zdrętwiałymi wargami. – Naprawdę to zrobiłam… - nogi się pod nią ugięły, Anka posadziła ją na krześle.
- Nie martw się. Tak jak mówiłam pensję dostaniesz razem ze wszystkimi należnymi ci benefitami, co pewnie wyniesie trzy razy tyle, co normalnie. Ale teraz powinnaś już iść, żeby ten idiota cię nie widział.
- Tak – szepnęła. – Dzięki za wszystko Aniu. Pozdrów pozostałych.
- Nie ma sprawy. Jesteś tego warta, mały niebieski ptaszku. – uśmiechnęła się i odprowadziła dziewczynę do drzwi.

Hanka stała na ulicy, wpatrując się w szyld firmy, w której pracowała przez ostanie trzy lata. – Nigdy więcej – wyszeptała. – Nigdy, nigdy więcej – słowa rosły w niej nabierając nowego znaczenia. – Jestem wolna! – roześmiała się na cały głos, aż ludzie wokół oglądali się kto tak wrzeszczy na ulicy. Tanecznym krokiem szła w stronę przystanku, droga do domu minęła jej szybko, jak nigdy dotąd.

Dopiero gdy przekroczyła próg wyziębionego mieszkania, zdała sobie sprawę co naprawdę uczyniła i jakie będą tego konsekwencje.
- Nie mam pracy. Czyli nie mam pieniędzy – mówiła do siebie zdejmując płaszcz. – Ale nie będzie tak źle, przecież dostanę jeszcze pensje i zaległy urlop. Musi się udać; znajdę jakąś nową pracę, mam trochę czasu.
Tak rozmyślając poszła do kuchni, zrobiła sobie herbatę i odgrzała jakiś fastfood. Nie smakowało najlepiej, poza tym miała się przecież lepiej odżywiać! Nie może być taka wychudzona. Postanowiła iść jutro na odkładane zakupy. I zrobić generalne porządki w domu – teraz przynajmniej znajdzie na to czas.

Wróciła do pokoju, włączyła ogrzewanie, wzięła książkę i zagłębiła się w lekturze. Obawiała się, nie bez racji, że dłuższe rozmyślanie o konsekwencjach swojej dzisiejszej decyzji może rozstroić jej nerwy.

Zadowolony z siebie, pogratulowałem sobie przenikliwości. Wszystko układało się jak należy, jutro czas porządków, więc znajdzie się i koperta. Postanowiłem zatem zajrzeć do moich pomocników, ciekaw byłem czy mają jakieś postępy. Jeszcze rzut oka na Hankę – czytała książkę, teraz już przebrana w piżamę, zatem wkrótce zaśnie. W jej umyśle zaszczepiłem myśl, aby w razie jakichkolwiek problemów dzwoniła do mnie. Podjąwszy wszelkie środki ostrożności udałem się do mojego gabinetu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz