Odwagi
mała, nie daj się! – szepnąłem. – Jesteś warta o wiele
więcej…
-
Wydaje mi się, że powinna być pani tak długo w firmie jak uznam
to za stosowne? – przełożony Hanki patrzył na nią zdumiony.
-
A mi się wydaje, że w kontrakcie zapisane jest nieco inaczej.
Zresztą możemy prześledzić te dwadzieścia stron zwykłej umowy o
pracę, jeśli pan sobie życzy – zacisnęła dłonie na torebce.
-
Słucham?! – facet wpatrywał się z niedowierzaniem w swoją
sekretarkę, a oczy robiły mu się coraz większe. Z wrażenia
upuścił teczkę.
-
Chyba mówiłam wyraźnie. Nie zamierzam zostawać dłużej niż to
jest zapisane w umowie. I tak zbyt długo pozwalałam sobą pomiatać.
-
Wie pani, jak to się może skończyć? – w jego głosie słychać
było groźbę.
-
Jeśli zamierza mnie pan zwolnić, to nie widzę przeciwwskazań.
Chociaż sama chciałam złożyć wymówienie – zadarła dumnie
brodę.
-
Że jak?! Dałem pani pracę, zresztą nie najgorzej płatną,
głównie ze względu na pani babkę i co teraz?! Tak mi się pani
odpłaca za to, co zrobiłem?!
-
Niech pan nie miesza do tego mojej babki, niech spoczywa w pokoju. Ja
nigdy nie chciałam tu pracować. Uważam, że jest pan wyzyskiwaczem
i sadystą.
-
Ja?! – wrzasnął na całą firmę.
-
Tak pan. I proszę na mnie nie krzyczeć, nie jestem głucha i
słyszę.
Rozbawiony
obserwowałem zajście. Szanowny pan Prezes miał chyba atak
apopleksji – twarz wykrzywił mu dziwny grymas, prawe oko mrugało
w nerwowym tiku, grdyka skakała miarowo, nabierając coraz szybszego
tempa. Miałem wrażenie, że w kącikach ust zbiera się piana.
Hanka była spokojna i opanowana. Załamanie przyjdzie później, ale
ja miałem na nie doskonałe lekarstwo. Najważniejsze, aby wyzwoliła
się z tego otępienia.
-
Proszę stąd natychmiast wyjść!!! I nie pokazywać się tu nigdy!!
– dla podkreślenia swoich słów uderzył pięścią w biurko.
-
Będzie musiała – powiedziała kadrowa, która od jakiegoś czasu
w milczeniu przyglądała się starciu tej dwójki. Trzeba będzie
załatwić wszystkie formalności, papierki etc.
-
Nie dostanie pani pensji!!! – wrzeszczał prezes, popadając w
coraz głębszą depresję.
-
A nie, nic z tego. Będzie pan musiał jej wypłacić wszystko
łącznie z dwutygodniowym okresem wypowiedzenia i ekwiwalentem za
trzyletni urlop. – chłodny ton głosu otrzeźwił prezesa.
-
Dobrze – odetchnął głęboko, a na jego twarzy pojawił się
wyraz obrzydzenia. - Ale pani, pani Hanno, nie chcę widzieć na
oczy. Pani Anno, proszę to załatwić drogą korespondencyjną. –
powiedział, złapał teczkę i szybkim krokiem oddalił się do
swojego gabinetu.
-
Bardzo ładnie go załatwiłaś moja droga – powiedziała Anka
ciepło obejmując Hanię.
-
O mój Boże – wyszeptała zdrętwiałymi wargami. – Naprawdę to
zrobiłam… - nogi się pod nią ugięły, Anka posadziła ją na
krześle.
-
Nie martw się. Tak jak mówiłam pensję dostaniesz razem ze
wszystkimi należnymi ci benefitami, co pewnie wyniesie trzy razy
tyle, co normalnie. Ale teraz powinnaś już iść, żeby ten idiota
cię nie widział.
-
Tak – szepnęła. – Dzięki za wszystko Aniu. Pozdrów
pozostałych.
-
Nie ma sprawy. Jesteś tego warta, mały niebieski ptaszku. –
uśmiechnęła się i odprowadziła dziewczynę do drzwi.
Hanka
stała na ulicy, wpatrując się w szyld firmy, w której pracowała
przez ostanie trzy lata. – Nigdy więcej – wyszeptała. –
Nigdy, nigdy więcej – słowa rosły w niej nabierając nowego
znaczenia. – Jestem wolna! – roześmiała się na cały głos, aż
ludzie wokół oglądali się kto tak wrzeszczy na ulicy. Tanecznym
krokiem szła w stronę przystanku, droga do domu minęła jej
szybko, jak nigdy dotąd.
Dopiero
gdy przekroczyła próg wyziębionego mieszkania, zdała sobie sprawę
co naprawdę uczyniła i jakie będą tego konsekwencje.
-
Nie mam pracy. Czyli nie mam pieniędzy – mówiła do siebie
zdejmując płaszcz. – Ale nie będzie tak źle, przecież dostanę
jeszcze pensje i zaległy urlop. Musi się udać; znajdę jakąś
nową pracę, mam trochę czasu.
Tak
rozmyślając poszła do kuchni, zrobiła sobie herbatę i odgrzała
jakiś fastfood. Nie smakowało najlepiej, poza tym miała się
przecież lepiej odżywiać! Nie może być taka wychudzona.
Postanowiła iść jutro na odkładane zakupy. I zrobić generalne
porządki w domu – teraz przynajmniej znajdzie na to czas.
Wróciła
do pokoju, włączyła ogrzewanie, wzięła książkę i zagłębiła
się w lekturze. Obawiała się, nie bez racji, że dłuższe
rozmyślanie o konsekwencjach swojej dzisiejszej decyzji może
rozstroić jej nerwy.
Zadowolony
z siebie, pogratulowałem sobie przenikliwości. Wszystko układało
się jak należy, jutro czas porządków, więc znajdzie się i
koperta. Postanowiłem zatem zajrzeć do moich pomocników, ciekaw
byłem czy mają jakieś postępy. Jeszcze rzut oka na Hankę –
czytała książkę, teraz już przebrana w piżamę, zatem wkrótce
zaśnie. W jej umyśle zaszczepiłem myśl, aby w razie jakichkolwiek
problemów dzwoniła do mnie. Podjąwszy wszelkie środki ostrożności
udałem się do mojego gabinetu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz