Byłem
lekko przemęczony – tyle godzin w czytelni ślęcząc nad
kolejnymi tekstami. Mój organizm powoli domagał się regeneracji.
Dzwoniący telefon wyprowadził mnie ze stanu uśpienia, w którym
tkwiłem od kilkunastu minut. Nie spodziewałem się nikogo innego
niż Hania, choć przemknęła mi myśl, że stało się coś złego,
jednak odgoniłem ją. Moi współpracownicy na pewno dali by znać
wcześniej.
-
Cześć, mówi Hanka. Nie przeszkadzam? – rozległ się rozedrgany
głos w słuchawce.
-
Nie, skąd – odparłem. – Miło cię słyszeć. Jak tam w pracy?
-
Odeszłam. Zrezygnowałam, to było wczoraj, a dzisiaj znalazłam
list, i o mój Boże, nie wiem jak to powiedzieć... Jestem bogata!
To wszystko jest takie niespodziewane. I nie muszę się martwić o
pieniądze!
-
To fantastycznie! – ucieszyłem się, oznaczało to, że znalazła
kopertę. – Może do ciebie przyjechać, wydajesz się być
roztrzęsiona?
-
Jakbyś był tak miły. Nie mam nikogo, do kogo mogłabym się
zwrócić, tylko ciebie.
-
Nie ma problemu, będę za jakieś pół godziny. To na razie.
Cały
dzień spędziliśmy na załatwianiu różnych spraw. Najpierw
byliśmy w kancelarii, potem pojechaliśmy na zakupy domowe. U
adwokata Hanka przeżyła kolejny szok. Okazało się, że na swoim
koncie ma kilkadziesiąt tysięcy złotych – wszystkie jej pensje z
ostatnich lat przelewane były na jedno konto, rachunki i pozostałe
opłaty płacone były przez pana Józefa.
-
Kurczę, mogłabym sobie kupić samochód – stwierdziła na wpół
przytomnie. – Nawet mam prawo jazdy.
-
Pewnie że tak – odparłem. – Tylko z góry zastrzegam, że ja
się na tym nie znam.
-
Jeśli Państwo pozwolą chętnie pomogę w wyborze marki i przy
zakupie – powiedział pan Robert Kaniowski. – W mój zakres
obowiązków wliczone jest wszelkie doradztwo, poza tym podejmę się
tego z przyjemnością. Proszę tylko podać podstawowe cechy
samochodu, znajdziemy odpowiadające oferty i możemy się umówić
na piątek na oglądanie i zakup.
-
Naprawdę? – zdziwiła się dziewczyna. – Byłby pan tak miły?
-
Jak już mówiłem, z przyjemnością pomogę. Uwielbiam samochody –
dodał lekko zażenowany adwokat.
-
Świetnie. Chciałabym, aby był w miarę ekonomiczny, wygodny,
raczej z manualną skrzynią biegów... – pochłonęła ich rozmowa
o rodzajach samochodów.
Ja
już nie słuchałem. Po pierwsze nie chciałem wyjść na
całkowitego ignoranta, poza tym Hanka musi poznawać młodych ludzi,
musi mieć znajomych.
Przyglądałem
się z zainteresowaniem mojej podopiecznej, która przechodziła tak
szybką i tak niezwykłą transformację, że nie widząc dziewczyny
ponad miesiąc, pewnie bym jej nie poznał. Zginęła gdzieś ta
zahukana dziewczyna, zaniedbana szara myszka, bojąca się własnego
cienia, nie rozmawiającego z nikim obcym, nie mająca przyjaciół.
W przeciągu tych niemal dwóch tygodni stała się bardziej pewna
siebie, uśmiechnięta, ładnie ubrana... Miała w sobie tyle ciepła
i radości, że musiała się kimś z nim dzielić. No i ten adwokat,
Robert. Postąpił bardzo ładnie, chyba zrozumiał jak bardzo była
osamotniona, jak spragniona towarzystwa. Wszystko zaczynało się
układać.
Godzinę
później byliśmy w centrum handlowym oferującym wszystko dla domu.
Tym razem poruszaliśmy się taksówkami, bo żeby zwiedzić
wszystkie sklepy, o których myślała Hanka potrzebowalibyśmy całej
doby, poruszając się komunikacją miejską. Dziewczyna miała już
swoją kartę płatniczą, oraz nieco gotówki w portfelu. Kupiliśmy
nowy dywan, tapety na ścianę, kafelki, półki i półeczki, oraz
mnóstwo jakiś bibelotów, ramek na zdjęcia itp. Rzeczy typowo
technicznych jak klej czy nowe ogrzewanie nie braliśmy, Hanka
uzgodniła z panem Robertem, że wyszuka jej porządną ekipę, która
odnowi mieszkanie. Zadzwonili jeszcze tego samego dnia; okazało się
że akurat mają wolną chwilę, więc przyjechaliby jutro i od razu
zaczęli. Hanka oczywiście się zgodziła. Do domu dojechaliśmy
późnym wieczorem, byłem tak zmarnowany, że zastanawiałem się
ile jeszcze wytrzyma moja materializacja. Wymówiłem się od
herbaty, dałem znać Jerzemu żeby mnie zastąpił i wróciłem do
siebie, by od razu poddać się regeneracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz