wtorek, 29 lipca 2014

AZ Rozdział Dwudziesty Szósty

Byłem lekko przemęczony – tyle godzin w czytelni ślęcząc nad kolejnymi tekstami. Mój organizm powoli domagał się regeneracji. Dzwoniący telefon wyprowadził mnie ze stanu uśpienia, w którym tkwiłem od kilkunastu minut. Nie spodziewałem się nikogo innego niż Hania, choć przemknęła mi myśl, że stało się coś złego, jednak odgoniłem ją. Moi współpracownicy na pewno dali by znać wcześniej.
- Cześć, mówi Hanka. Nie przeszkadzam? – rozległ się rozedrgany głos w słuchawce.
- Nie, skąd – odparłem. – Miło cię słyszeć. Jak tam w pracy?
- Odeszłam. Zrezygnowałam, to było wczoraj, a dzisiaj znalazłam list, i o mój Boże, nie wiem jak to powiedzieć... Jestem bogata! To wszystko jest takie niespodziewane. I nie muszę się martwić o pieniądze!
- To fantastycznie! – ucieszyłem się, oznaczało to, że znalazła kopertę. – Może do ciebie przyjechać, wydajesz się być roztrzęsiona?
- Jakbyś był tak miły. Nie mam nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić, tylko ciebie.
- Nie ma problemu, będę za jakieś pół godziny. To na razie.


Cały dzień spędziliśmy na załatwianiu różnych spraw. Najpierw byliśmy w kancelarii, potem pojechaliśmy na zakupy domowe. U adwokata Hanka przeżyła kolejny szok. Okazało się, że na swoim koncie ma kilkadziesiąt tysięcy złotych – wszystkie jej pensje z ostatnich lat przelewane były na jedno konto, rachunki i pozostałe opłaty płacone były przez pana Józefa.
- Kurczę, mogłabym sobie kupić samochód – stwierdziła na wpół przytomnie. – Nawet mam prawo jazdy.
- Pewnie że tak – odparłem. – Tylko z góry zastrzegam, że ja się na tym nie znam.
- Jeśli Państwo pozwolą chętnie pomogę w wyborze marki i przy zakupie – powiedział pan Robert Kaniowski. – W mój zakres obowiązków wliczone jest wszelkie doradztwo, poza tym podejmę się tego z przyjemnością. Proszę tylko podać podstawowe cechy samochodu, znajdziemy odpowiadające oferty i możemy się umówić na piątek na oglądanie i zakup.
- Naprawdę? – zdziwiła się dziewczyna. – Byłby pan tak miły?
- Jak już mówiłem, z przyjemnością pomogę. Uwielbiam samochody – dodał lekko zażenowany adwokat.
- Świetnie. Chciałabym, aby był w miarę ekonomiczny, wygodny, raczej z manualną skrzynią biegów... – pochłonęła ich rozmowa o rodzajach samochodów.
Ja już nie słuchałem. Po pierwsze nie chciałem wyjść na całkowitego ignoranta, poza tym Hanka musi poznawać młodych ludzi, musi mieć znajomych.

Przyglądałem się z zainteresowaniem mojej podopiecznej, która przechodziła tak szybką i tak niezwykłą transformację, że nie widząc dziewczyny ponad miesiąc, pewnie bym jej nie poznał. Zginęła gdzieś ta zahukana dziewczyna, zaniedbana szara myszka, bojąca się własnego cienia, nie rozmawiającego z nikim obcym, nie mająca przyjaciół. W przeciągu tych niemal dwóch tygodni stała się bardziej pewna siebie, uśmiechnięta, ładnie ubrana... Miała w sobie tyle ciepła i radości, że musiała się kimś z nim dzielić. No i ten adwokat, Robert. Postąpił bardzo ładnie, chyba zrozumiał jak bardzo była osamotniona, jak spragniona towarzystwa. Wszystko zaczynało się układać.

Godzinę później byliśmy w centrum handlowym oferującym wszystko dla domu. Tym razem poruszaliśmy się taksówkami, bo żeby zwiedzić wszystkie sklepy, o których myślała Hanka potrzebowalibyśmy całej doby, poruszając się komunikacją miejską. Dziewczyna miała już swoją kartę płatniczą, oraz nieco gotówki w portfelu. Kupiliśmy nowy dywan, tapety na ścianę, kafelki, półki i półeczki, oraz mnóstwo jakiś bibelotów, ramek na zdjęcia itp. Rzeczy typowo technicznych jak klej czy nowe ogrzewanie nie braliśmy, Hanka uzgodniła z panem Robertem, że wyszuka jej porządną ekipę, która odnowi mieszkanie. Zadzwonili jeszcze tego samego dnia; okazało się że akurat mają wolną chwilę, więc przyjechaliby jutro i od razu zaczęli. Hanka oczywiście się zgodziła. Do domu dojechaliśmy późnym wieczorem, byłem tak zmarnowany, że zastanawiałem się ile jeszcze wytrzyma moja materializacja. Wymówiłem się od herbaty, dałem znać Jerzemu żeby mnie zastąpił i wróciłem do siebie, by od razu poddać się regeneracji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz