Jakiś
czas później byliśmy w pokojach spotkań. Postanowiłem
porozmawiać z Miłoszem i Lidią, nie wracając już do Krzysztofa.
Prosiłem jednak Dettę, aby dyskretnie czytała atmosferę
otoczenia, poszukując czegoś niepasującego do naszych anielskich
standardów. Tak, aby nie czytała samych myśli, a skupiała się na
odbiorze uczuć i pragnień innych Aniołów. Dzięki temu może
łatwiej znajdziemy punkt zaczepienia, no i nie jest to nielegalne.
Poszukiwanie
przez nas Opiekunowie siedzieli trochę na uboczu, przeglądając
jakieś czasopisma. Nie wyglądali na pogrążonych w lekturze, więc
nie będziemy przeszkadzać.
Miłosz
jest moim dobrym znajomym z okresu praktyk, jego blond grzywa od razu
rzuciła mi się w oczy. Lidię znałem nieco mniej, była osobą
chłodną i opanowaną, znaną z ciętego języka. Ciemne włosy
zawsze upinała w ciasny kok, przyozdabiając go czasami czerwoną
wstążeczką. Ponieważ była dobrą znajomą Miłka spędzaliśmy
razem trochę czasu, jednak nie wiedziałem o niej zbyt wiele. I
faktem jest, że mogli czuć się zaniedbani, przyznałem w duchu, bo
dawno się z nimi kontaktowałem. Nawet od bardzo dawna –
westchnąłem w myślach – więc pewnie czeka mnie bura.
-
Witam, mam nadzieję, że nie przeszkadzamy? – zapytałem grzecznie
przysiadając się na jednym z dwóch wolnych krzeseł.
-
Nie, skąd? Nie rozmawialiśmy paręnaście lat, ostatnio widywaliśmy
się rzadziej niż raz do roku. – odparł Miłosz unosząc znacząco
krzaczaste brwi. – Więc co skłoniło cię do rozmowy z nami?
Zapewne masz jakiś interes?
-
Och, widzę że masz też i nową pomocnicę? Niektórym to się
powodzi – Lidia wbiła swoją słynną szpilę.
-
Proszę, nie czyńcie mi wyrzutów, naprawdę źle się z tym czuję.
Przyznaję, że zaniedbałem nasze relacje, byłem ostatnio trochę
zapracowany. Obiecuję jednak, że to naprawię. A to jest
Bernardetta, którą przydzielił mi Przełożony, jest na okresie
próbnym – wskazałem moją rudowłosą towarzyszkę, która miała
dość dziwną minę. - Tymczasem faktycznie mam pewną sprawę.
Interesuje mnie jeden z waszych podopiecznych, twój były Lidio, a
obecny Miłosza.
-
Więc pewnie mówisz o tej staruszce, Eleonorze Bartockiej? –
stwierdził raczej niż zapytał Miłosz.
-
Mhm. Moja podopieczna mieszka w tej samej kamienicy i ostatnio
rozglądałem się po jej sąsiedztwie.
-
To Rudolf już wypadł? – zdziwiła się Lidia.
-
Jaki Rudolf? – zaczynało mi się już kręcić w głowie. Owszem,
przychodzili do mnie różni koledzy, żeby zdać sprawozdania na
temat Hanki, ale nie kojarzyłem ich ani z twarzy ani z imienia.
-
Opiekun tej panienki z pierwszego piętra – odparł Miłosz – jak
jej tam było, Henia?
-
Hania, Henio to ten wariat z dołu - poprawiłem.
-
No tak. Ale oni się tam dość często zmieniali… nieważne.
Mówiliśmy o mojej podopiecznej, Eleonorze.
-
No właśnie – chwyciłem się tematu. – Ostatnio zachowywała
się dość dziwnie.
-
Czyli jak? – Lidia miała czujny wzrok.
-
Jak w transie podeszła do szafki, chyba kredensu, wyjęła wszystkie
rzeczy i próbowała otworzyć schowek. Potem jakby ktoś wyłączył
guzik i o wszystkim zapomniała.
-
Och, to oznacza, że niedługo się przebudzi – westchnęła Lidia.
-
No tak, już zbliża się czas – dodał Miłosz.
-
O czym wy mówicie? – spytała Detta. Wydawała się
rozemocjonowana, i choć to u niej częste zachowanie, to musiałem
poznać tego przyczyny. I to jak najszybciej.
-
Ta kobieta miała ponieść karę za przewinienia z poprzedniego
wcielenia, pewnego rodzaju pokutę. – wyjaśniał Miłosz. – Nie
pamiętam dokładnie ani co to za występek, ani w jaki sposób miała
być ukarana. Wiem tylko, że jej psychika nie wytrzymała
zaplanowanej kary.
Stąd
też jej wycofanie z normalnego życia, zamknięcie się w swoich
rytuałach i unikanie wychodzenia na zewnątrz. Powstrzymuje ją
obawa przed czymś złym, czymś strasznym, czego nie potrafi nazwać.
-
Zdecydowaliśmy wtedy razem z Radą - kontynuowała Lidia - że damy
jej nieco wytchnienia, aby po jakimś czasie wszystko powróciło. W
sumie nie zależało nam na karaniu jej regularnie, mogło to także
być jednorazowe wydarzenie.
-
Czyli nie znacie szczegółów? – zaciekawiłem się, mając
nadzieję, że naprowadzi nas to na ślad Zygmunta.
-
O, to była długa historia. Trzeba by sięgnąć jeszcze do jej
poprzedniego wcielenia, jednak opowieść ta była tak zagmatwana, że
nie jestem w stanie jej przywołać – Miłosz wydawał się
zagubiony.
-
Ale wiesz co? Wydaje mi się, że jej ówczesny Opiekun spisał całą
tą historię, powinna być w Czytelni Naukowej.
-
Lidio tchnęłaś nadzieję w moją duszę – powiedziałem.
-
A właściwie to po co ci to wszystko? – zainteresował się
Miłosz.
-
Pomagamy Klemensowi rozwiązać zagadkę jego podopiecznego,
Zygmunta. Ale nigdzie nie ma żadnych danych.
-
No tak – uśmiechnęła się dwuznacznie Lidia. – Ale nie głupi
pomysł, żeby tu szukać, naprawdę nie głupi…
-
Popatrzcie w czytelni – poradził Miłek – to najlepsze źródło
informacji jakie możemy wam polecić.
-
Dziękujemy bardzo, byliście bardzo pomocni. No i tak jak obiecałem,
będziemy w kontakcie!
Lidia
i Miłek uśmiechnęli się tylko, a my pożegnaliśmy się i
powędrowaliśmy w kierunku wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz