Sytuacja
zaczyna się komplikować. Jak już wspominałem, kandydaci na
Opiekunów, czy w ogóle Anioły, mając wymazywaną pamięć.
Totalnie. Nie ma wyjątków. Jedyne co pozostaje to umiejętności,
które mają ułatwić pełnienie obowiązków, czyli takie jak
prawość, umiejętność oceny sytuacji, bystrość umysłu. Na
pewno nie emocje, które w jakiś sposób zasłaniają pełny obraz,
one są eliminowane jako pierwsze. A tymczasem moja dwójka
podopiecznych od emocji wręcz kipiała, żądza przygód od nich
biła, a do tego jeszcze pojawiały się te przedziwne zdolności, z
pogranicza tolerowanych umiejętności. Doszedłem do wniosku, że
analizowanie tej wiedzy może tylko pogorszyć moje samopoczucie,
więc wybrałem najprzyjemniejszy dostępny scenariusz, czyli zająłem
się Hanką.
Dziewczyna
jechała już do pracy. Z przyjemnością skonstatowałem, że
wygląda na zadbaną i elegancką. Aż miło było na nią patrzeć.
Postanowiłem obserwować wydarzenia, bez ingerencji, która mogłaby
się źle zakończyć, przynajmniej dla mnie.
Hanka
rozejrzała się po firmie, jak zawsze była punktualnie, na ósmą
trzydzieści, przed wszystkimi innymi pracownikami.
-
Jak tutaj pusto i szaro – powiedziała rozglądając się, tak
jakby po raz pierwszy widziała biuro. Pracowała tutaj już kilka
lat, nic się w międzyczasie nie zmieniło, a jednak dzisiaj
dostrzegała monotonię otoczenia, która działała przygnębiająco.
Nieciekawa ciemnoszara wykładzina, białe zimne ściany oraz meble w
kolorach szarości i czerni nie nastrajały pozytywnie. Całość
robiła smutne wrażenie, nawet standardowe biurowe obrazki na
ścianach były nijakie.
Wpisała
się na listę obecności i poszła do kuchni zrobić sobie herbaty.
Kilkanaście minut później siedziała już przed komputerem,
odbierając pocztę elektroniczną oraz faksy. Uporała się z tym
szybko i postanowiła poszukać w internecie informacji o kursach
tańca i zawodach tanecznych. Obiecała przecież, że się tym
zainteresuje.
Pół
godziny szybko zleciało, zaczęli pojawiać się pierwsi pracownicy.
Hanka przywdziała swoją firmową minę, wyrażającą obojętność
wobec wszystkiego co się dzieje wokół, jednak w oku pozostał
przebłysk szczęścia, nie potrafiła ani nie chciała go ukryć.
-
Cześć Hania! – pierwszy przyszedł Rysiek, informatyk.
-
Cześć – odparła nie odrywając wzroku od komputera.
-
Jakoś inaczej dzisiaj wyglądasz, wiesz? – powiedział
jednocześnie wpisując się na listę.
Spojrzała
na niego zaciekawiona.
-
Nie wiem co, ale wyglądasz jakoś tak radośniej, jesteś mniej
skwaszona.
-
Dzięki – odparła uśmiechając się krzywo.
-
Chyba ładniejsza jesteś, taka zadbana. Tylko się nie obraź –
dodał szybko, przypominając sobie wcześniejsze zachowanie
sekretarki.
-
Jakoś przeżyję pierwszy komplement w życiu – odburknęła, lecz
twarz rozjaśnił jej leciutki uśmiech, jak pierwszy promyk słońca,
który zapowiada nadejście lata.
-
Cóż, to punkt dla mnie – odpowiedział i poszedł dalej.
Pracownicy
schodzili się dalej i prawie każdy z nich zauważył zmianę.
-
A może ty masz dzisiaj urodziny – zastanawiała się Beata,
księgowa.
-
Nie, po prostu postanowiłam coś zmienić – powiedziała. – I
nie wiecie jeszcze jak wiele – dodała w myślach.
Wpół
do dziesiątej wpadł Robert, jeden z handlowców. – Jest już
prezesik? – spytał na dzień dobry.
-
Nie, jeszcze nie ma. Możesz wpisać, że byłeś u klienta, bo
właśnie zaparkował i wyda się, że nie przyszedłeś na czas. –
Hanka patrzyła na niego spod oka.
-
Dzięki, tak zrobię. Musiałem zawieść rano małego do
przedszkola, bo żona z córeczką szły na badania.... – jakby
dopiero teraz zrozumiał z kim rozmawia podniósł głowę i zdumiał
się.
-
Dziewczyno, ty mówisz? Serio, myślałem, że zasób słów
ograniczasz do burknięć i potakiwań. I wyglądasz jakoś
inaczej... To na pewno ty?
Hanka
już chciała protestować i zezłościć się, gdy zobaczyła wesołe
chochliki w oczach kolegi. Roześmiała się więc i odparła wesoło:
- Nie, to nie ja. Mnie porwali kosmici, teraz wróciłam i jestem
drugą ja.
-
Pani Hanno, jak to miło, że gawędzi pani z pracownikami –
rozległ się suchy głos od strony drzwi. Roberta wywiało, zdążył
tylko rzucić „do zobaczenia księżniczko” i ewakuował się do
kuchni. Dziewczyna chętnie zrobiłaby to samo, lecz ona miała
biurko tutaj, poza tym właśnie przyszedł jej bezpośredni
przełożony i od razu dał jej burę. W starym odruchu chciała coś
burknąć i schować głowę w ramionach, lecz nagle zmieniła
zdanie. Gabriel miał rację, musi walczyć o swoje! Inaczej nikt nie
będzie jej szanował.
-
Staram się umilać im dzień, panie prezesie – odparła chłodno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz