Mruczuś
był zachwycony! Zabawki natychmiast zostały przetestowane w ruchu i
częściowo utknęły w czeluściach pokoi, nowe posłanie również
zaakceptował. Natomiast obróżka mu absolutnie nie przypadła do
gustu, poza tym nieustannie na mnie fukał, a to właśnie ja miałem
ją założyć. Postanowiłem przeprowadzić z nim rozmowę jak tylko
dziewczyna zostawi nas samych, wymagało to bowiem koncentracji z
mojej strony. Okazja nadarzyła się wkrótce potem, Hanka poszła do
kuchni szykować jedzenie dla swojego małego ulubieńca.
Posadziłem
sobie kota na kolanach, tak żeby widzieć jego pyszczek i
rozpocząłem myślową rozmowę.
-
Czemu tak na mnie fukasz? – spytałem grzecznie.
-
Nie lubię cię – odparł kot.
-
Jaki jest tego powód? – rozmowa z takim kociakiem to pikuś w
porównaniu do Klejnocika, wystarczyło się trzymać podstawowych
zasad. Czyli przede wszystkim grzecznie i uprzejmie, bardzo
kurtuazyjnie, z wyczuciem taktu.
-
Jesteś Aniołem, nie?
-
Owszem, chwilowo materialnym.
-
Po co?
-
Musiałem pomóc twojej pani. Miała załamanie nerwowe, próbowała
popełnić samobójstwo.
-
Aha. I co dalej?
-
Dalej? – zawahałem się. - Pomogę jej dojść do pewnego punktu w
życiu, a potem odejdę – mówiąc to odczułem dziwne skurcze.
Chyba przywiązałem się do mojej podopiecznej.
-
A co z nią?
-
Nie rozumiem. Będzie żyła dalej, znajdzie sobie jakiegoś miłego
młodego człowieka, założy rodzinę...
-
Głupi jesteś – spojrzał na mnie z wyrzutem - Nigdy nie
potrafiłem zrozumieć Aniołów...
-
Z wzajemnością – pomyślałem złośliwie – Po prostu zachowuj
się jak na normalnego kota przystało – powiedziałem tylko. –
Bądź dla niej miły.
-
Hmm – burknął tylko – I niby tyczy się to także tego czegoś
co trzymasz w rękach?
-
Sprawiłoby to jej nie wypowiedzianą radość. Kupiła ją
specjalnie dla ciebie.
-
Hm. No dobrze. Nie znam zbyt dokładnie zachowań ludzi, więc nie
łatwo mi to ocenić.
-
To dobra pani, na pewno będzie ci tu miło i przyjemnie.
-
Zgoda. Załóż mi to coś.
Ucieszyłem
się, że doszliśmy do porozumienia i już bez zbędnych trudności
założyłem obróżkę. Zresztą kociak był śliczny – rudy z
jasnymi pręgami, złociste ślepia - czerwona obróżka prezentowała
się wspaniale, podobała się również Hance.
-
Czyż on nie jest śliczny? – spytała podnosząc Mruczusia do góry
i obracając go na wszystkie strony.
-
Miau! – zaprotestował spoglądając na mnie krzywo.
-
Wszystko w porządku, wkrótce jej przejdzie – uspokoiłem go w
myślach i zwróciłem się do dziewczyny – A ja już muszę
uciekać.
-
Ojej szkoda, że tak szybko musisz iść. Kiedy wpadniesz znowu? –
na jej twarzy zagościł uśmiech.
-
Za kilka dni – wzruszyłem ramionami, nie do końca radziłem sobie
z ludzkim pojęciem czasu - W razie czego to możesz zadzwonić.
-
Racja. To na razie – powiedziała i ucałowała mnie w policzek.
Zdumiałem się niepomiernie, zwłaszcza własną reakcją, ponieważ
gest ten wywołał u mnie radość i euforię. Po raz pierwszy ktoś
mnie pocałował, a do tego była to moja podopieczna.
-
Cześć – udało mi się wykrztusić z trudem, nadal byłem w
lekkim szoku. Odprowadzany wzrokiem Hanki i jej kota powlokłem się
na wpół przytomnie do parku i od razu przeniosłem się do swojego
gabinetu.
***
Usiadłem
na fotelu i przyłożyłem dłonie do policzków – były rozpalone
do czerwoności. Coś było nie tak, a ja chyba nie chciałem
wiedzieć co. Moje rozmyślania zostały brutalnie przerwane przez
moich pomocników.
-
Szefie! Świetnie, że jesteś – ucieszył się Jerzy – Mamy
wieści!
-
I to jakie! – popatrzyli na siebie konspiracyjnie.
-
Krzysztof majstruje przy maszynach!
-
Słucham? – nie bardzo wiedziałem o jakich maszynach mówią.
-
Maszyny? Takie urządzenia, które oczyszczają kandydatów na
Opiekunów z niepotrzebnej wiedzy? – Detta patrzyła na mnie
dziwnie. – I z emocji?
-
Tak, wiem czy są te urządzenia … O Matko !! – aż opadłem z
wrażenia, gdy zrozumiałem przekazane właśnie informacje. – Ale
skąd wiecie?
-
Poszliśmy w odwiedziny do mojego kumpla z Akademii, który uwielbiał
opowieści o czarownicach, ma na imię Grzegorz. – opowiadał
Jerzy. - Akurat gdy tam dotarliśmy odbywało się Oczyszczanie, przy
którym pracują Anioły różnych poziomów. Jednym z tych, które
brały udział w dzisiejszym procesie był Krzysztof.
-
Jak go znaleźliście? Przecież tam są tłumy.
-
Detta wyczuła złe zamiary, więc poszliśmy z tym tropem.
-
Byliśmy grzeczni szefie – dziewczyna odpowiedziała na pytanie,
które dopiero uformowało mi się w głowie. – Tylko
obserwowaliśmy.
-
Krzysztof wybrał sobie jednego z nowicjuszy i zmienił ustawienia
programatora. Tak, aby nie usuwać wszystkich emocji.
-
Przecież tego nie da się zrobić? – zdziwiłem się.
-
Miał jakąś specjalną przystawkę szefie, wszystko widzieliśmy –
Jerzy był przygnębiony. – Wybrał Bronka, jednego ze
spokojniejszych nowicjuszy, i gdy ten opuścił maszyny był nieco
innym Aniołem.
-
Był bardziej ruchliwy, więcej mówił, a jego blond włosy stały
się bardziej rude.
-
Rude?! Jak wasze? – odkrycie moich pomocników przeraziło mnie nie
na żarty. Widać było, że oni też dopiero teraz zrozumieli całą
sytuację.
-
To dlatego był taki rozgoryczony, że ty Jerzy trafiłeś do mnie!
Dlatego Lidia mi ciebie zazdrościła Detto. Przecież byliście
specjalnie przygotowani!
-
Ale … po co? – Detta była w szoku.
-
Nie wiem, nie rozumiem tego wszystkiego. Krzysztof miał jakąś
obsesję prawda? - zapytałem Jerzego, ale odpowiedziała mi
Bernardetta:
-
Tak, chciał awansować szefie. Bardzo.
-
No właśnie. Pomocnicy z waszymi umiejętnościami z pewnością
pomogliby mu piąć się w górę i awansować jeszcze szybciej.
-
Tylko po co mu ten awans szefie?
-
I czy mógł zaprogramować nasze nielegalne umiejętności? –
Jerzy lekko zbladł.
-
Chyba nie do końca, bo inaczej by się nas wystrzegał, prawda? –
zauważyła Detta.
-
Prawda Detto. Jednak to wszystko jest tak skomplikowane, że nadszedł
czas na rozmowę z moim szefem. A sprawa jest pilna, bo nie wiemy jak
wielu nowicjuszy zostało tak potraktowanych. Idziemy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz