niedziela, 11 stycznia 2015

AZ Rozdział Trzydziesty

Mruczuś był zachwycony! Zabawki natychmiast zostały przetestowane w ruchu i częściowo utknęły w czeluściach pokoi, nowe posłanie również zaakceptował. Natomiast obróżka mu absolutnie nie przypadła do gustu, poza tym nieustannie na mnie fukał, a to właśnie ja miałem ją założyć. Postanowiłem przeprowadzić z nim rozmowę jak tylko dziewczyna zostawi nas samych, wymagało to bowiem koncentracji z mojej strony. Okazja nadarzyła się wkrótce potem, Hanka poszła do kuchni szykować jedzenie dla swojego małego ulubieńca.
Posadziłem sobie kota na kolanach, tak żeby widzieć jego pyszczek i rozpocząłem myślową rozmowę.
- Czemu tak na mnie fukasz? – spytałem grzecznie.
- Nie lubię cię – odparł kot.
- Jaki jest tego powód? – rozmowa z takim kociakiem to pikuś w porównaniu do Klejnocika, wystarczyło się trzymać podstawowych zasad. Czyli przede wszystkim grzecznie i uprzejmie, bardzo kurtuazyjnie, z wyczuciem taktu.
- Jesteś Aniołem, nie?
- Owszem, chwilowo materialnym.
- Po co?
- Musiałem pomóc twojej pani. Miała załamanie nerwowe, próbowała popełnić samobójstwo.
- Aha. I co dalej?

- Dalej? – zawahałem się. - Pomogę jej dojść do pewnego punktu w życiu, a potem odejdę – mówiąc to odczułem dziwne skurcze. Chyba przywiązałem się do mojej podopiecznej.
- A co z nią?
- Nie rozumiem. Będzie żyła dalej, znajdzie sobie jakiegoś miłego młodego człowieka, założy rodzinę...
- Głupi jesteś – spojrzał na mnie z wyrzutem - Nigdy nie potrafiłem zrozumieć Aniołów...
- Z wzajemnością – pomyślałem złośliwie – Po prostu zachowuj się jak na normalnego kota przystało – powiedziałem tylko. – Bądź dla niej miły.
- Hmm – burknął tylko – I niby tyczy się to także tego czegoś co trzymasz w rękach?
- Sprawiłoby to jej nie wypowiedzianą radość. Kupiła ją specjalnie dla ciebie.
- Hm. No dobrze. Nie znam zbyt dokładnie zachowań ludzi, więc nie łatwo mi to ocenić.
- To dobra pani, na pewno będzie ci tu miło i przyjemnie.
- Zgoda. Załóż mi to coś.

Ucieszyłem się, że doszliśmy do porozumienia i już bez zbędnych trudności założyłem obróżkę. Zresztą kociak był śliczny – rudy z jasnymi pręgami, złociste ślepia - czerwona obróżka prezentowała się wspaniale, podobała się również Hance.
- Czyż on nie jest śliczny? – spytała podnosząc Mruczusia do góry i obracając go na wszystkie strony.
- Miau! – zaprotestował spoglądając na mnie krzywo.
- Wszystko w porządku, wkrótce jej przejdzie – uspokoiłem go w myślach i zwróciłem się do dziewczyny – A ja już muszę uciekać.
- Ojej szkoda, że tak szybko musisz iść. Kiedy wpadniesz znowu? – na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Za kilka dni – wzruszyłem ramionami, nie do końca radziłem sobie z ludzkim pojęciem czasu - W razie czego to możesz zadzwonić.
- Racja. To na razie – powiedziała i ucałowała mnie w policzek. Zdumiałem się niepomiernie, zwłaszcza własną reakcją, ponieważ gest ten wywołał u mnie radość i euforię. Po raz pierwszy ktoś mnie pocałował, a do tego była to moja podopieczna.
- Cześć – udało mi się wykrztusić z trudem, nadal byłem w lekkim szoku. Odprowadzany wzrokiem Hanki i jej kota powlokłem się na wpół przytomnie do parku i od razu przeniosłem się do swojego gabinetu.

***
Usiadłem na fotelu i przyłożyłem dłonie do policzków – były rozpalone do czerwoności. Coś było nie tak, a ja chyba nie chciałem wiedzieć co. Moje rozmyślania zostały brutalnie przerwane przez moich pomocników.
- Szefie! Świetnie, że jesteś – ucieszył się Jerzy – Mamy wieści!
- I to jakie! – popatrzyli na siebie konspiracyjnie.
- Krzysztof majstruje przy maszynach!
- Słucham? – nie bardzo wiedziałem o jakich maszynach mówią.
- Maszyny? Takie urządzenia, które oczyszczają kandydatów na Opiekunów z niepotrzebnej wiedzy? – Detta patrzyła na mnie dziwnie. – I z emocji?
- Tak, wiem czy są te urządzenia … O Matko !! – aż opadłem z wrażenia, gdy zrozumiałem przekazane właśnie informacje. – Ale skąd wiecie?
- Poszliśmy w odwiedziny do mojego kumpla z Akademii, który uwielbiał opowieści o czarownicach, ma na imię Grzegorz. – opowiadał Jerzy. - Akurat gdy tam dotarliśmy odbywało się Oczyszczanie, przy którym pracują Anioły różnych poziomów. Jednym z tych, które brały udział w dzisiejszym procesie był Krzysztof.
- Jak go znaleźliście? Przecież tam są tłumy.
- Detta wyczuła złe zamiary, więc poszliśmy z tym tropem.
- Byliśmy grzeczni szefie – dziewczyna odpowiedziała na pytanie, które dopiero uformowało mi się w głowie. – Tylko obserwowaliśmy.
- Krzysztof wybrał sobie jednego z nowicjuszy i zmienił ustawienia programatora. Tak, aby nie usuwać wszystkich emocji.
- Przecież tego nie da się zrobić? – zdziwiłem się.
- Miał jakąś specjalną przystawkę szefie, wszystko widzieliśmy – Jerzy był przygnębiony. – Wybrał Bronka, jednego ze spokojniejszych nowicjuszy, i gdy ten opuścił maszyny był nieco innym Aniołem.
- Był bardziej ruchliwy, więcej mówił, a jego blond włosy stały się bardziej rude.
- Rude?! Jak wasze? – odkrycie moich pomocników przeraziło mnie nie na żarty. Widać było, że oni też dopiero teraz zrozumieli całą sytuację.
- To dlatego był taki rozgoryczony, że ty Jerzy trafiłeś do mnie! Dlatego Lidia mi ciebie zazdrościła Detto. Przecież byliście specjalnie przygotowani!
- Ale … po co? – Detta była w szoku.
- Nie wiem, nie rozumiem tego wszystkiego. Krzysztof miał jakąś obsesję prawda? - zapytałem Jerzego, ale odpowiedziała mi Bernardetta:
- Tak, chciał awansować szefie. Bardzo.
- No właśnie. Pomocnicy z waszymi umiejętnościami z pewnością pomogliby mu piąć się w górę i awansować jeszcze szybciej.
- Tylko po co mu ten awans szefie?
- I czy mógł zaprogramować nasze nielegalne umiejętności? – Jerzy lekko zbladł.
- Chyba nie do końca, bo inaczej by się nas wystrzegał, prawda? – zauważyła Detta.
- Prawda Detto. Jednak to wszystko jest tak skomplikowane, że nadszedł czas na rozmowę z moim szefem. A sprawa jest pilna, bo nie wiemy jak wielu nowicjuszy zostało tak potraktowanych. Idziemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz