czwartek, 19 lutego 2015

AZ Rozdział Czterdziesty Drugi

Patrzyłem na Hankę, tak piękną podczas snu i zrozumiałem, że moje uczucie było nie do końca prawdziwe, czysto platoniczne i powiązane z opieką nad nią. Najważniejsze dla mnie było pomaganie innym, naprowadzanie ich na właściwą ścieżkę w życiu, aby ich wybory mogły być bardziej realne. Przeznaczenie oczywiście zawsze istnieje, jednak jest ono ogólne, stanowi raczej wytyczne niż konkretną drogę, zatem może się zmieniać wraz z upływem czasu, na mocy podejmowanych przez człowieka decyzji.

Cóż za filozoficzne rozważania mnie dopadły – pomyślałem z lekką ironią. – Pora sprawdzić jak sobie radzą moi podopieczni. – Jerzy? – rzuciłem w myślach.

- Jestem szefie, trzymałem się w pobliżu, tak na wszelki wypadek. Był pan wspaniały, robota pierwsza klasa!
- Cieszę się, że ci się podobało. Ale przenieśmy się do gabinetu – nie chciałem, aby Hanka widziała mnie po przebudzeniu.
Usiedliśmy w wygodnych fotelach, nalałem herbaty z imbryka i zacząłem rozmowę.
- Jak tam twoi podopieczni?
- Całkiem nieźle szefie. Na szczęście sprawdzałem wcześniej ich wątki przeznaczenia, więc wiedziałem co robić. Z tym Heniem to nie będzie łatwa sprawa, jest pijakiem przesiąkniętym alkoholem do ostatniej komóreczki, nie wiem czy uda mu się bezboleśnie wyrwać z nałogu.
- A co zrobiłeś do tej pory? – sam wiedziałem, że z takimi zawsze było najgorzej, często trzeba było uciekać się do drastycznych środków.
- Starałem się go przekonać, że picie to nic dobrego – odparł i dokładnie opowiedział przebieg zdarzeń.
Musiałem się uśmiechnąć i to nie jeden raz. Chłopak opowiadał to z takim wdziękiem i humorem, że salwy śmiechu wybuchały co kilka minut. Ogólnie jednak sprawę załatwił porządnie, choć kurację trzeba będzie powtórzyć. – A co ze studentem?
- No przynajmniej jeden problem mam z głowy, z tego co wyczułem z myśli Eleonory to zatroszczy się o chłopca. Problem polega na tym, że on jest chorobliwie wręcz nieśmiały! Owszem ma pasję, i to nie jedną, i oddaje im się całym sobą, lecz jest samotny. Powinien to z kimś dzielić, a on się boi. Jeśli naprawdę chce nawiązać kontakt z bractwem rycerskim, w jakiś sposób mu to ułatwię. Nawet mam pomysł, ale muszę najpierw sprawdzić czy to zadziała.
- To dobrze, miej go na oku i jakbyś miał problemy to daj znać, poradzimy sobie razem. A jak wygląda jego sekwencja przeznaczenia?
- Właśnie wszystko zależy od teraźniejszych wyborów. Jeśli weźmie się za siebie, przezwycięży własną nieśmiałość, to wstąpi do Bractwa, a w późniejszym czasie może zostać autorem książek przygodowych, których akcja rozgrywa się w średniowieczu.
- A jeśli tego nie zrobi?
- Będzie tkwił z tymi swoimi książkami, bojąc się ludzi. Może też zostać wykładowcą akademickim, choć go to nie uszczęśliwi.
- No tak, koniecznie trzeba mu umożliwić pisanie. A co z Dettą?
- Ona dostała tą rodzinę na parterze, nie widziałem jej od dawna.
- Detta? – zawołałem w myślach.
- Jestem w Sali Przeznaczenia, już kończę – usłyszałem odpowiedź.
- To przyjdź do mnie, jest tu też Jerzy.
- OK., szefie. Niedługo będę.

Dopiliśmy herbatkę, podjedliśmy nieco ciasteczek i tak minęło dwadzieścia minut. Dopiero wtedy pojawiła się Bernardetta.
- Przepraszam, ale zaczytałam się w Księgach – powiedziała od razu.
- I jak tam twoi podopieczni? –spytał Jerzy.
- Mali – odparła – ale ciekawi. Starannie sprawdziłam wszystkie powiązania, i choć sytuacja wygląda obecnie raczej nieciekawie, wydaje się, że istnieje rozwiązanie problemów. Pod warunkiem, że kobieta przełknie swoją dumę, jej mąż trafi za kratki, a dzieci nauczą się współżyć z innymi. I zmienią ten paskudny język!
- No to ładny koks – powiedziałem. – A co jest z tym ojcem?
- To pijaczyna, który znajduje radość w katowaniu rodziny. Wszyscy są posiniaczeni, że nie wspomnę o ich psychice.
- Jestem po pierwszej sesji z Heniem, nie wiem który z nich jest gorszym pijakiem – dodał Jerzy.
- Twój pan Henio to przy nim pryszcz! A przy okazji, jak ci poszło?
Opowiedzieliśmy sobie w skrócie wydarzenia dzisiejszego dnia, nie omijając bardziej drastycznych scen związanych z Eleonorą.
- Czyli obydwoje już są wolni? – ucieszyła się.
- Jak ptaki – odparłem – więc ta część zadania jest już wykonana.
- Wszystko będzie dobrze szefie – powiedział Jerzy poklepując mnie po ramieniu.
- A właśnie, co z Hanką? – zaciekawiła się Detta. – Rozmawiał pan już z nią szefie?
- Nie, choć nieco lepiej się na tą rozmowę zapatruję. Zrozumiałem, że najbardziej cieszy mnie naprowadzanie zbłąkanych owieczek na właściwe ścieżki, oraz po prostu pomaganie ludziom. Bez wyjątków.
- Ale niech pan koniecznie z nią pogada, szefie. To bardzo ważne.
- Dobrze Detto, pogadam z nią jutro. Nie wiem ja wy, ale ja zasłużyłem na porządną regenerację. Co o tym sądzicie?
- Bomba pomysł szefie!
Słownictwo Jerzego doprowadzało mnie czasami do rozstrojenia nerwowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz