W
sali regeneracji spędziliśmy ponad trzydzieści sześć godzin, co
jest raczej nie spotykane, choć trzeba przyznać, że nasza
egzystencja była ostatnio mocno ubarwiona nieoczekiwanymi
elementami.
Ledwo
wróciłem do przytomności zostałem wezwany przez mojego
przełożonego. Wszedłem do gabinetu i usiadłem na fotelu. Tym
razem nie było herbaty.
-
Witaj Gabrielu, mam nadzieję, że czujesz się już nieco lepiej?
-
Zdecydowanie lepiej – odparłem grzecznie. – W jakiej sprawie...
-
Sytuacja się trochę pokomplikowała – zaczął delikatnie. -
Damiel i Krzysztof kryją w sobie jakieś sekrety, niestety nie
potrafimy ich do końca rozgryźć. I w sumie to potrzebowalibyśmy
wsparcia, najlepiej twoich pomocników.
-
Jak to? Nie możecie sobie poradzić sami? – nie kryłem zdumienia.
-
Jakoś tak wyszło – mruknął Tobiasz. – To jak będzie?
-
Nie widzę przeciwwskazań szefie …
-
Cudownie! – klasnął w dłonie. – Przyślij ich tutaj proszę. A
miewasz jeszcze te bóle głowy?
Pytanie
mnie zaskoczyło. – Nie, ostatnio nic takiego mi się nie
przydarzyło.
-
A jakieś inne dziwne odczucia?
-
Czasami, tak. Zdarza się, że mam przeczucia, których nie potrafię
nazwać. Jakbym poruszał się we mgle.
Przełożony
tylko na mnie patrzył, trwało to dłuższą chwilę. – Może
wybierz się do kliniki? Niech cię obejrzą?
-
Jeśli nalegasz szefie…
-
Nalegam. To ustalone: ty idziesz do kliniki, a twoi pomocnicy
przychodzą tutaj.
Nie
do końca podobał mi się ten układ, jednak trudno było mi się
wymigać od polecenia Tobiasza. Rad nie rad wysłałem dzieciaki do
szefa, a sam spędziłem kilka kolejnych godzin na idiotycznych
badaniach, które nie wniosły nic nowego. Niespokojnie czekałem w
gabinecie na powrót moich pomocników, na szczęście nie trwało to
długo.
-
O rany szefie, to było absolutnie niesamowite! – Jerzy wparował
do pokoju i od razu klapnął na krzesło.
-
O tak, przy okazji mieliśmy przyśpieszony podstawowy kurs
posługiwania się naszymi umiejętnościami – dodała zmęczona
Detta.
-
I czego się dowiedzieliście? – nie kryłem zniecierpliwienia.
Podczas gdy oni świetnie się bawili, ja się totalnie wynudziłem
podczas rutynowych badań.
-
Hm, nie wiem czy możemy mówić – zawahała się dziewczyna.
-
Oj przestań – machnął ręką Jerzy – Przecież to nasz szef,
musi wiedzieć. Jak zdrowie?
-
Co wy się tak wszyscy mojego zdrowia uczepiliście? – irytowałem
się. – Nic mi nie jest!
-
To dobrze – mój pomocnik wyszczerzył zęby. – Okazało się, że
zarówno Krzysztof jak i Damiel mieli styczność z tym samym
osobnikiem.
-
Duchem – poprawiła go Detta.
-
Zwał jak zwał, chodzi o to, że była to bardzo zła postać. I do
tego bardzo stara, jej historia sięga kilku tysiącleci wstecz!
-
Udało nam się odczytać, że ten zły duch chce powrócić do
swojej cielesnej powłoki. Aby to zrobić potrzebuje pewnej figurki…
Szefie? Wszystko w porządku?
Trochę
zakręciło mi się w głowie, przyznaję, jednak troska o moje
samopoczucie zaczynała mnie irytować. – Tak, nic mi nie jest.
Opowiadaj dalej.
-
Już wiemy po co Krzysztof tak bardzo chciał awansować! Chodziło o
dostęp do … eee .. ściśle tajnych magazynów.
Kombinacje
Jerzego były wręcz namacalne. – Dobrze, rozumiem, że nie chcecie
lub nie możecie mi czegoś powiedzieć. W porządku, niech tak
będzie. Może zatem dla odmiany weźmy się za mieszkańców
kamienicy, bo czas płynie.
-
Ok. To ja lecę sprawdzić jak tam Henio, potem sprawdzę
zastosowanie mojej teorii na studencie i doprowadzę ich do końcowego
punktu – rozgorączkowanie Jerzego udzieliło się także
dziewczynie.
-
To ja zabieram się za moje maluchy! – powiedziała i tyle ich
widziałem.
Dzisiejsze
wydarzenia były co najmniej dziwne i tajemnicze, a do tego
przełożony brał w tym spisku udział. Ta troska o moje bóle
głowy, ten dziwny magazyn … w głowie miałem mętlik.
Stwierdziłem jednak, że nie ma co się przejmować, kiedyś mi to
wszystko wyjaśnią. Tymczasem miałem kilka spraw do załatwienia,
do tego najważniejszą, czyli Hankę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz