sobota, 21 lutego 2015

AZ Rozdział Czterdziesty Trzeci

W sali regeneracji spędziliśmy ponad trzydzieści sześć godzin, co jest raczej nie spotykane, choć trzeba przyznać, że nasza egzystencja była ostatnio mocno ubarwiona nieoczekiwanymi elementami.
Ledwo wróciłem do przytomności zostałem wezwany przez mojego przełożonego. Wszedłem do gabinetu i usiadłem na fotelu. Tym razem nie było herbaty.

- Witaj Gabrielu, mam nadzieję, że czujesz się już nieco lepiej?
- Zdecydowanie lepiej – odparłem grzecznie. – W jakiej sprawie...
- Sytuacja się trochę pokomplikowała – zaczął delikatnie. - Damiel i Krzysztof kryją w sobie jakieś sekrety, niestety nie potrafimy ich do końca rozgryźć. I w sumie to potrzebowalibyśmy wsparcia, najlepiej twoich pomocników.
- Jak to? Nie możecie sobie poradzić sami? – nie kryłem zdumienia.
- Jakoś tak wyszło – mruknął Tobiasz. – To jak będzie?
- Nie widzę przeciwwskazań szefie …
- Cudownie! – klasnął w dłonie. – Przyślij ich tutaj proszę. A miewasz jeszcze te bóle głowy?
Pytanie mnie zaskoczyło. – Nie, ostatnio nic takiego mi się nie przydarzyło.
- A jakieś inne dziwne odczucia?
- Czasami, tak. Zdarza się, że mam przeczucia, których nie potrafię nazwać. Jakbym poruszał się we mgle.
Przełożony tylko na mnie patrzył, trwało to dłuższą chwilę. – Może wybierz się do kliniki? Niech cię obejrzą?
- Jeśli nalegasz szefie…
- Nalegam. To ustalone: ty idziesz do kliniki, a twoi pomocnicy przychodzą tutaj.

Nie do końca podobał mi się ten układ, jednak trudno było mi się wymigać od polecenia Tobiasza. Rad nie rad wysłałem dzieciaki do szefa, a sam spędziłem kilka kolejnych godzin na idiotycznych badaniach, które nie wniosły nic nowego. Niespokojnie czekałem w gabinecie na powrót moich pomocników, na szczęście nie trwało to długo.
- O rany szefie, to było absolutnie niesamowite! – Jerzy wparował do pokoju i od razu klapnął na krzesło.
- O tak, przy okazji mieliśmy przyśpieszony podstawowy kurs posługiwania się naszymi umiejętnościami – dodała zmęczona Detta.
- I czego się dowiedzieliście? – nie kryłem zniecierpliwienia. Podczas gdy oni świetnie się bawili, ja się totalnie wynudziłem podczas rutynowych badań.
- Hm, nie wiem czy możemy mówić – zawahała się dziewczyna.
- Oj przestań – machnął ręką Jerzy – Przecież to nasz szef, musi wiedzieć. Jak zdrowie?
- Co wy się tak wszyscy mojego zdrowia uczepiliście? – irytowałem się. – Nic mi nie jest!
- To dobrze – mój pomocnik wyszczerzył zęby. – Okazało się, że zarówno Krzysztof jak i Damiel mieli styczność z tym samym osobnikiem.
- Duchem – poprawiła go Detta.
- Zwał jak zwał, chodzi o to, że była to bardzo zła postać. I do tego bardzo stara, jej historia sięga kilku tysiącleci wstecz!
- Udało nam się odczytać, że ten zły duch chce powrócić do swojej cielesnej powłoki. Aby to zrobić potrzebuje pewnej figurki… Szefie? Wszystko w porządku?
Trochę zakręciło mi się w głowie, przyznaję, jednak troska o moje samopoczucie zaczynała mnie irytować. – Tak, nic mi nie jest. Opowiadaj dalej.
- Już wiemy po co Krzysztof tak bardzo chciał awansować! Chodziło o dostęp do … eee .. ściśle tajnych magazynów.
Kombinacje Jerzego były wręcz namacalne. – Dobrze, rozumiem, że nie chcecie lub nie możecie mi czegoś powiedzieć. W porządku, niech tak będzie. Może zatem dla odmiany weźmy się za mieszkańców kamienicy, bo czas płynie.
- Ok. To ja lecę sprawdzić jak tam Henio, potem sprawdzę zastosowanie mojej teorii na studencie i doprowadzę ich do końcowego punktu – rozgorączkowanie Jerzego udzieliło się także dziewczynie.
- To ja zabieram się za moje maluchy! – powiedziała i tyle ich widziałem.
Dzisiejsze wydarzenia były co najmniej dziwne i tajemnicze, a do tego przełożony brał w tym spisku udział. Ta troska o moje bóle głowy, ten dziwny magazyn … w głowie miałem mętlik. Stwierdziłem jednak, że nie ma co się przejmować, kiedyś mi to wszystko wyjaśnią. Tymczasem miałem kilka spraw do załatwienia, do tego najważniejszą, czyli Hankę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz