wtorek, 10 lutego 2015

AZ Rozdział Trzydziesty Ósmy

****
Jerzy wylosował pana Henia, z tą różnicą, że wcześniej sprawdził jego przeznaczenie. I wiedział, że ma misję. Uśmiechnął się pod nosem. – Jak wyjdzie mi z tym tutaj, to sprawdzimy to na tatuśku obok – mruknął.

Pan Henio leżał lekko zamroczony alkoholem. Kolejna pijacka noc, kolejna bijatyka, a on coraz gorzej przychodził do siebie. Żałował, że tak wystraszył tą rodzinkę, która wynajmowała pokój obok jego. Zawsze mogli mu coś kupić, coś przynieść, a tak jest skazany sam na siebie.
Trzeba będzie przećwiczyć te dzieciaki z naprzeciwka, zresztą ich ojciec ma podobne podejście do życia, więc nie powinno być problemu. Tak rozmyślając wpatrywał się w sufit, z którego farba odchodziła płatami, ukazując miejscami cegły, a w rogach obsypywał się tynk.

Nagle drgnął – jedna z butelek po wódce przetoczyła się w drugi koniec pokoju. Zamrugał, lecz nie przewidziało mu się – butelka leżała pod przeciwległą ścianą. Szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, nadal nie wierząc w to co widzi. Kolejne butelki, jedna za drugą toczyły się w kierunku pierwszej. Mężczyzna złapał mocniej poręcz łóżka, a po krótkim namyśle uszczypnął się mocno w przedramię. Zabolało – zatem to nie sen. Może tylko pijackie omamy?
W pokoju panowała cisza, postanowił więc sprawdzić czy to, co widział działo się naprawdę. Zszedł z łóżka, lecz nie był w stanie utrzymać się w pozycji pionowej, opadł więc na czworaka. Gdy butelka była już na wyciągnięcie ręki, nagle okazało się, że nie może się poruszyć. Klęczał tak pod ścianą, bez możliwości drgnięcia nawet jednym palcem, a butelki unosiły się w powietrzu i wirowały coraz szybciej w szalonym kręgu wokół jego głowy. W mózgu narastał dźwięk przypominający krzyk, coraz głośniej i głośniej. Oczy bezradnie próbowały nadążyć za obrazem, który migotał coraz szybciej i szybciej. Kręciło mu się w głowie, miał wrażenie że za chwilę będzie miał torsje, przed oczami tańczyły czarne plamki.

Raptem wszystko się ucichło, butelki z wdziękiem opadły na podłogę i tam zostały.

Pan Henio mocno oszołomiony poczłapał w stronę łóżka. – Co się u diabła dzieje? Co za cholera zesłała na mnie takie czary?! – Wgramolił się ciężko na posłanie. – Zabiję, jak tylko dowiem się kto, zabiję... Nie daruję... – jego złorzeczenia urwały się gwałtownie. Łóżko na którym siedział zaczęło się bujać, w prawo i w lewo, w prawo i w lewo. Dość przyjemne początkowo wrażenie mijało wraz z nabieraniem prędkości, po kilku chwilach wirowało już wokół własnej osi w szaleńczym tempie. Słyszał głosy – złośliwe chichoty i diabelskie nawoływania – jego serce biło coraz szybciej, oddech też był przyśpieszony.
- To na pewno pijackie omamy, przejdzie, na pewno zaraz przejdzie – mamrotał pod nosem.
Wtedy do akcji ponownie wkroczyły butelki – pojedynczo przelatywały przez pokój rozbijając się z wielkim hukiem na ścianach. Wytrzeszczył oczy, zdawało mu się, że na butelkach coś siedzi. Zbladł jeszcze mocniej, na twarzy perlił się pot – widział malutkie diablątka, które latały na butelkach rozbijając je i śmiejąc się szatańsko. Padł na kolana, modląc się po raz pierwszy od bardzo długiego czasu: - Słodki Jezu, obiecuję, nigdy, nigdy więcej nie będę pił, nawet piwa nie dotknę, tylko zabierz ode mnie tych wysłanników ciemności! Przyrzekam poprawę, obiecuję na wszystko co mi drogie – szeptał gorączkowo, gdyż butelki rozbijały się coraz bliżej jego głowy.
- Aniele, boży stróżu mój – drżącym głosem zaczął recytować jedyną modlitwę, która pozostała w jego pamięci.

Wszystko ucichło – znikły chochliki, butelki leżały grzecznie obok łóżka, tam gdzie je wcześniej zostawił. – Dziękuję, bardzo dziękuję – wyszeptał patrząc z ulgą na pokój.

Jerzy spoglądał na pijaczynę z krzywym uśmieszkiem. Był pewien, że tak szybko to on alkoholu nie odstawi, ale jeszcze kilka takich lekcji i powinno zadziałać. W gruncie rzeczy poszło całkiem dobrze, choć najbardziej namęczył się przy chochlikach, ale to one wreszcie wywołały odpowiedni efekt.
- No dobra, to teraz do studenta – powiedział i tam właśnie się przeniósł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz