Chwilę
później byliśmy w wybranym miejscu. Dzieciaki poprosiłem, żeby
rozejrzały się pośród rodzin na pierwszym piętrze, a jak zdążą,
to i do Jana, a ja chciałem sprawdzić co u Eleonory. Wykonanie
mojej wersji Przeznaczenia wpisałem na jak najszybsze, spodziewałem
się więc reakcji w każdym momencie.
**
Starsza
pani dziergała na drutach, popijając ziołową herbatkę. Szalik
robiła dla Jana, zauważyła ostatnio, że nie ma nic na szyję, a
przecież na dworze coraz zimniej. Miał przyjść za niecałą
godzinę, szalik powinien być już gotowy. Mógłby być jej synem,
rozmyślała, albo nawet wnukiem, gdyby tylko miała rodzinę.
Brakowało jej czasami towarzysza życia, były takie momenty kiedy
chciała się z kimś podzielić myślami, poznać czyjeś zdanie o
jej ulubionym filmie, książce...
Nie
bardzo pamiętała jak to się stało, że została starą panną.
Budziło to w niej niepokój, jakaś pustka istniała wewnątrz niej,
jak niezabliźniona rana, która przy byle okazji może się
rozjątrzyć. Kojący głos uspokajał, przekonywał żeby zapomnieć,
nie drążyć sprawy. Eleonora z reguły zgadzała się na ten układ.
Żyła dniem dzisiejszym, mając w pamięci wybiórczy zestaw
wspomnień. Lecz cień ciągle istniał, chował się, ukrywał, aby
znienacka zaskoczyć ją w nieoczekiwanym momencie. Krył się po
kątach, przychodził w snach, przed oczami coraz częściej
pojawiały się zapomniane obrazy. Mgliste, rozmyte,
niedopowiedziane, lecz poruszały w niej głęboko ukryte
wspomnienia, a mur który wybudowała dla ochrony duszy powolutku
kruszał. Ostatnio coraz częściej myślała o szafce kredensowej,
że coś tam jest ukryte. Ale przecież ona nic nie chowała, w ogóle
nie wiedziała że tam może być schowek. Chyba że jednak?
Aby
rozproszyć złe myśli włączyła telewizor – właśnie zaczął
się jeden z jej ulubionych seriali. Poruszał w niej jakąś czułą
strunę, opowiadał o losach dziewczyny, która została porzucona
przez pierwszego narzeczonego, a drugi zginął na dzień przed
ślubem. Bohaterka wydawała się jej bliska, nie bardzo jednak
rozumiała dlaczego. – Kobieca empatia – pomyślała wreszcie i
pogrążyła się w śledzeniu jej losów.
Patrzyłem
z boku na elegancką starszą panią, która nie do końca rozumiała
co się z nią dzieje. Nie wiedziała, że nadszedł czas rozliczenia
się z przeszłością, że niewiele potrzeba, aby uwolnić ją od
brzemienia pokuty. Miałem tylko nadzieję, że okaże się na tyle
silna psychicznie, żeby przeżyć wstrząs, który niechybnie
wywołają wspomnienia. Nie miałem tutaj pomocnika – starsza pani
nie trzymała żadnych zwierząt. Postanowiłem zostać z nią tak
długa jak będzie to konieczne, nie mogłem przegapić
najważniejszego momentu. Usiadłem w kąciku i czekałem.
Dzieci
sąsiadów bawiły się na podwórzu, obserwowała je Detta. To jej
przypadła w udziale opieka nad tą rodziną. – Co jak co, ale
łatwe to to nie będzie – westchnęła dziewczyna patrząc na
bawiące się dzieci. Ich język był wulgarny, dawno nie słyszała
tylu brzydkich wyrazów na raz, dodatkowo rodzeństwo często się
kłóciło, a spory rozsądzało za pomocą szturchnięć i
kuksańców. Byli na najlepszej drodze do zmarnowania sobie życia.
Nagle wyczuła jakieś poruszenie w ekskluzywnym osiedlu na górze i
postanowiła sprawdzić jego przyczynę.
***
Na
ogrodzonym terenie bawiła się mała, może pięcioletnia
dziewczynka, ubrana bardzo elegancko, włosy uczesane miała w dwa
kucyki przyozdobione kokardkami. Biegła za piłką, która
nieuchronnie turlała się w stronę ogrodzenia. Mała była sama,
jej rodzice bardzo ciężko pracowali, na co dzień zatrudniając
gosposię i opiekunkę do dziecka, która jednak nie zwracała na
małą uwagi. Ewelinka, bo tak miała na imię, nauczyła się bawić
sama, zresztą od zawsze była sama. Teraz jej nowa kolorowa piłeczka
potoczyła się w krzaki. Nie chciała jej zgubić, bo piłeczka
byłaby samotna. Ona wiedziała co to samotność, nie chciała aby
jedna z jej zabawek się tak czuła. Pobiegła tam, gdzie ostatni raz
widziała piłkę. Doszła już do ogrodzenia, lecz zabawki nigdzie
nie było. Złapała za pręty ogrodzenia i przełożyła przez nie
głowę. O, tam na dole coś się czerwieni! To musi być jej
piłeczka!
Dziewczynka
poruszała prętami, sprawdzając, czy któregoś nie da się
przesunąć. Inaczej nie zmieści się i nie przejdzie przez
ogrodzenie. O dziwo, jeden z prętów się poruszył! Mała
przesunęła go mocniej pod kątem i prześlizgnęła się przez
powstałą szparę. Zbiegła z górki i zatrzymała się przy piłce.
Podniosła ją i przytuliła do policzka. Dopiero wtedy zauważyła
dzieci na podwórzu.
-
Po coś tu przyszła? – odezwała się obca dziewczynka.
-
Moja piłka sturlała się na dół, nie chciałam zostawiać jej
samej – odparła Ewelina. – Mieszkasz tutaj?
-
A jeśli nawet to co z tego?
-
Może mogłybyśmy się razem bawić? Nazywam się Ewelina i mieszkam
tam w osiedlu na górze.
-
W tych domach bogaczy? – prychnął chłopiec.
-
Nie wiem. A jeśli nawet to co? Nie możemy się razem bawić?
-
No nie wiem – mruknęła dziewczynka. – Mam na imię Ania, a to
mój brat Patryk. Mam już prawie siedem lat!
-
Ojej, ja skończyłam pięć wczoraj. Jesteś już duża –
powiedziała z podziwem.
Ania
uśmiechnęła się dumnie. – Pat nie ma jeszcze pięciu lat. A kim
są twoi rodzice? Wiedzą, że tu jesteś?
-
Nie, w domu jest gosposia. Mama jest prawnikiem, a tata dzini..., e
dzienikarem.
-
Dziennikarzem – poprawiła Ania. – Aha. To znaczy, że nikt nie
wie gdzie jesteś?
-
Nie, zawsze bawię się sama. Dlatego fajnie by było gdybyśmy mogły
bawić się razem.
-
Może mama nie będzie się gniewać – mruknęła Ania, bo bardzo
chciała się z tą miła dziewczynką pobawić. – To porzucamy
sobie piłkę?
-
Mhm – skinęła radośnie główką Ewelina.
Bernardetta
przyglądała się dziewczynkom. Nie był to zwykły zbieg
okoliczności, one miały się spotkać. Będzie musiała sprawdzić
w Księdze Przeznaczenia jak to ma dalej się toczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz