niedziela, 8 lutego 2015

AZ Rozdział Trzydziesty Siódmy

Chwilę później byliśmy w wybranym miejscu. Dzieciaki poprosiłem, żeby rozejrzały się pośród rodzin na pierwszym piętrze, a jak zdążą, to i do Jana, a ja chciałem sprawdzić co u Eleonory. Wykonanie mojej wersji Przeznaczenia wpisałem na jak najszybsze, spodziewałem się więc reakcji w każdym momencie.

**
Starsza pani dziergała na drutach, popijając ziołową herbatkę. Szalik robiła dla Jana, zauważyła ostatnio, że nie ma nic na szyję, a przecież na dworze coraz zimniej. Miał przyjść za niecałą godzinę, szalik powinien być już gotowy. Mógłby być jej synem, rozmyślała, albo nawet wnukiem, gdyby tylko miała rodzinę.
Brakowało jej czasami towarzysza życia, były takie momenty kiedy chciała się z kimś podzielić myślami, poznać czyjeś zdanie o jej ulubionym filmie, książce...
Nie bardzo pamiętała jak to się stało, że została starą panną. Budziło to w niej niepokój, jakaś pustka istniała wewnątrz niej, jak niezabliźniona rana, która przy byle okazji może się rozjątrzyć. Kojący głos uspokajał, przekonywał żeby zapomnieć, nie drążyć sprawy. Eleonora z reguły zgadzała się na ten układ. Żyła dniem dzisiejszym, mając w pamięci wybiórczy zestaw wspomnień. Lecz cień ciągle istniał, chował się, ukrywał, aby znienacka zaskoczyć ją w nieoczekiwanym momencie. Krył się po kątach, przychodził w snach, przed oczami coraz częściej pojawiały się zapomniane obrazy. Mgliste, rozmyte, niedopowiedziane, lecz poruszały w niej głęboko ukryte wspomnienia, a mur który wybudowała dla ochrony duszy powolutku kruszał. Ostatnio coraz częściej myślała o szafce kredensowej, że coś tam jest ukryte. Ale przecież ona nic nie chowała, w ogóle nie wiedziała że tam może być schowek. Chyba że jednak?

Aby rozproszyć złe myśli włączyła telewizor – właśnie zaczął się jeden z jej ulubionych seriali. Poruszał w niej jakąś czułą strunę, opowiadał o losach dziewczyny, która została porzucona przez pierwszego narzeczonego, a drugi zginął na dzień przed ślubem. Bohaterka wydawała się jej bliska, nie bardzo jednak rozumiała dlaczego. – Kobieca empatia – pomyślała wreszcie i pogrążyła się w śledzeniu jej losów.

Patrzyłem z boku na elegancką starszą panią, która nie do końca rozumiała co się z nią dzieje. Nie wiedziała, że nadszedł czas rozliczenia się z przeszłością, że niewiele potrzeba, aby uwolnić ją od brzemienia pokuty. Miałem tylko nadzieję, że okaże się na tyle silna psychicznie, żeby przeżyć wstrząs, który niechybnie wywołają wspomnienia. Nie miałem tutaj pomocnika – starsza pani nie trzymała żadnych zwierząt. Postanowiłem zostać z nią tak długa jak będzie to konieczne, nie mogłem przegapić najważniejszego momentu. Usiadłem w kąciku i czekałem.
Dzieci sąsiadów bawiły się na podwórzu, obserwowała je Detta. To jej przypadła w udziale opieka nad tą rodziną. – Co jak co, ale łatwe to to nie będzie – westchnęła dziewczyna patrząc na bawiące się dzieci. Ich język był wulgarny, dawno nie słyszała tylu brzydkich wyrazów na raz, dodatkowo rodzeństwo często się kłóciło, a spory rozsądzało za pomocą szturchnięć i kuksańców. Byli na najlepszej drodze do zmarnowania sobie życia. Nagle wyczuła jakieś poruszenie w ekskluzywnym osiedlu na górze i postanowiła sprawdzić jego przyczynę.

***
Na ogrodzonym terenie bawiła się mała, może pięcioletnia dziewczynka, ubrana bardzo elegancko, włosy uczesane miała w dwa kucyki przyozdobione kokardkami. Biegła za piłką, która nieuchronnie turlała się w stronę ogrodzenia. Mała była sama, jej rodzice bardzo ciężko pracowali, na co dzień zatrudniając gosposię i opiekunkę do dziecka, która jednak nie zwracała na małą uwagi. Ewelinka, bo tak miała na imię, nauczyła się bawić sama, zresztą od zawsze była sama. Teraz jej nowa kolorowa piłeczka potoczyła się w krzaki. Nie chciała jej zgubić, bo piłeczka byłaby samotna. Ona wiedziała co to samotność, nie chciała aby jedna z jej zabawek się tak czuła. Pobiegła tam, gdzie ostatni raz widziała piłkę. Doszła już do ogrodzenia, lecz zabawki nigdzie nie było. Złapała za pręty ogrodzenia i przełożyła przez nie głowę. O, tam na dole coś się czerwieni! To musi być jej piłeczka!
Dziewczynka poruszała prętami, sprawdzając, czy któregoś nie da się przesunąć. Inaczej nie zmieści się i nie przejdzie przez ogrodzenie. O dziwo, jeden z prętów się poruszył! Mała przesunęła go mocniej pod kątem i prześlizgnęła się przez powstałą szparę. Zbiegła z górki i zatrzymała się przy piłce. Podniosła ją i przytuliła do policzka. Dopiero wtedy zauważyła dzieci na podwórzu.
- Po coś tu przyszła? – odezwała się obca dziewczynka.
- Moja piłka sturlała się na dół, nie chciałam zostawiać jej samej – odparła Ewelina. – Mieszkasz tutaj?
- A jeśli nawet to co z tego?
- Może mogłybyśmy się razem bawić? Nazywam się Ewelina i mieszkam tam w osiedlu na górze.
- W tych domach bogaczy? – prychnął chłopiec.
- Nie wiem. A jeśli nawet to co? Nie możemy się razem bawić?
- No nie wiem – mruknęła dziewczynka. – Mam na imię Ania, a to mój brat Patryk. Mam już prawie siedem lat!
- Ojej, ja skończyłam pięć wczoraj. Jesteś już duża – powiedziała z podziwem.
Ania uśmiechnęła się dumnie. – Pat nie ma jeszcze pięciu lat. A kim są twoi rodzice? Wiedzą, że tu jesteś?
- Nie, w domu jest gosposia. Mama jest prawnikiem, a tata dzini..., e dzienikarem.
- Dziennikarzem – poprawiła Ania. – Aha. To znaczy, że nikt nie wie gdzie jesteś?
- Nie, zawsze bawię się sama. Dlatego fajnie by było gdybyśmy mogły bawić się razem.
- Może mama nie będzie się gniewać – mruknęła Ania, bo bardzo chciała się z tą miła dziewczynką pobawić. – To porzucamy sobie piłkę?
- Mhm – skinęła radośnie główką Ewelina.

Bernardetta przyglądała się dziewczynkom. Nie był to zwykły zbieg okoliczności, one miały się spotkać. Będzie musiała sprawdzić w Księdze Przeznaczenia jak to ma dalej się toczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz