Rozejrzała
się wokół, lecz dziewczynki nigdzie nie było widać. Zajrzała do
głównego budynku – słychać było czyjść płacz i zawodzenie –
postanowiła więc znaleźć jego źródło.
W
pokoiku na pierwszym piętrze, ślicznym i słodkim, przygotowanym z
myślą o małej dziewczynce, na baśniowym łóżku leżała
Ewelinka drąc się w niebogłosy. – Ja chcę do Ani!! Mamo!!! Ja
chcę do Ani!! AAAAAAAAAniiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!
Ja!!!!!!!! Chcę!!!!!!!!!!!!!!!! Do!!!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAA!!
Ni!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
O rany Julka – szepnęła Detta. – Ta mała bardzo się do nich
przywiązała, strasznie krzyczy. A gdzie rodzice?
Rodzice
siedzieli w eleganckim salonie, z kominkiem i dużymi jasnymi oknami,
dyskutując zawzięcie.
-
Przecież to jest nie do pomyślenia – mówiła kobieta. – Mała
zapłacze się na amen.
-
Nie można jej pozwolić na dyrygowanie nami – odparł mężczyzna.
– Dobrze wiesz, że to się źle kończy.
-
No tak, Wojtku, pewnie masz rację, ale ona po raz pierwszy zachowuje
się w ten sposób. Zawsze była grzeczną dziewczynką. A to była
jej koleżanka.
-
Tutaj też są dzieci, na pewno kogoś znajdzie.
-
Jeśli masz na myśli te małe, wyrachowane i snobistyczne dzieciaki,
to nie wiem, czy nasza córka powinna mieć z nimi styczność –
kobieta wyglądała jakby przełknęła cytrynę. Oczywiście zdawała
sobie sprawę, że przeprowadzka do tego miejsca przyniesie pewne
zmiany, również w sąsiedztwie, ale nie była przygotowana na
traktowanie z góry i ocenianie ich po ilości i marce samochodów.
-
Kochanie, wiem o czym myślisz. Ale jak ty to sobie wyobrażasz?
Przecież nie będziemy ich wozić do siebie, to niedorzeczne.
Ewelinka kiedyś zrozumie i przestanie płakać.
-
Naprawdę nie wiem. A co z gosposią? Znalazłeś już jakąś
kandydatkę?
-
W sumie to tak, ale jakoś nie bardzo one mi pasują. Nie czułbym
się pewnie, gdyby mieszkały razem z nami.
Rozmowę
przerwał dźwięk telefonu komórkowego mężczyzny.
-
Tak słucham?
-
Witam panie Wojtku, mówi Grażyna, pamięta mnie pan?
-
Tak, tak pamiętam panią. Rozmawialiśmy o wydaniu książki.
-
I w tej sprawie do pana dzwonię. Wydawnictwo przyjęło pana
maszynopis, książka zostanie wydana w drugiej połowie nowego roku.
-
To świetnie! Naprawdę wspaniałe wiadomości! A jak recenzje? Ktoś
to przecież czytał, prawda?
-
Wszystkim się bardzo podobało, niektórzy widzą w panu wielkiego
twórcę. Idealnie opisuje pan atmosferę, i te szczegóły w
wyglądzie osób... Jestem pana zdeklarowaną fanką!
-
Bardzo mi miło – uśmiechnął się - Czy są jakieś formalności
do załatwienia?
-
Tak, trzeba podpisać umowę i takie różne. Może umówilibyśmy
się pojutrze w wydawnictwie?
-
Świetnie, powiedzmy o jedenastej?
-
Doskonale. Do zobaczenia.
-
Do widzenia.
Rozłączył
się i spojrzał na żonę rozpromienionym wzrokiem.
-
Wydadzą moją książkę!
-
Naprawdę? To cudownie! – rzuciła mu się na szyję. – Dlaczego
nic nie mówiłeś?
-
Nie chciałem zapeszać. Najpierw dałem do przeczytania znajomym,
jeden z nich pracuje w wydawnictwie. Spodobało się, a Grażyna
zasugerowała pokazanie tego redaktorom. No i dzisiaj do mnie
zadzwoniła, że ją przyjęli!
-
Tak się cieszę! Może będziemy spędzać więcej czasu w domu? Ze
sobą...
Mężczyzna
pochylił się i ucałował żonę najpierw w policzki, a potem w
usta. Długo i gorąco.
-
Mam pewien pomysł – wyszeptał jej do ucha.
-
Do sypialni? – uśmiechnęła się w odpowiedzi na sugestię.
-
Może też, ale mam rozwiązanie dla Ewelinki.
-
Acha?
-
Pamiętasz co mówiła o matce tych dzieci?
-
Nie bardzo, raczej wspominała o ojcu, który niedawno zmarł.
-
No właśnie. Z tego co zauważyłem rodzina jest raczej biedna, choć
ostatnio w domu było czysto i schludnie, na stole stały kwiaty.
Myślisz, że poradziłaby sobie z prowadzeniem tak dużego domu?
Kobieta
klasnęła w ręce, ucieszona takim rozwiązaniem. – Dlaczego by
nie? Moglibyśmy zatrudnić jeszcze kucharkę, albo pokojówkę.
Dzieciaki też mogłyby pomagać.
-
Jak dowiem się, ile dostanę za tą książkę, to powiem ci kogo
jeszcze zatrudnimy. Chodźmy do pokoju małej, powiemy jej o tym, co
ustaliliśmy.
-
Oby tylko matka tej dwójki się zgodziła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz