niedziela, 15 marca 2015

AZ Rozdział Pięćdziesiąty Piąty

*
Po wybudzeniu z regeneracji zostałem poproszony o udanie się do gabinetu mojego przełożonego. Głowa mnie nadal pobolewała i miałem lekki mętlik w głowie. Nie bardzo pamiętałem co się działo i jak znalazłem się w Sali Regeneracji. Miałem nadzieję, że wszystkiego się dowiem. Sekretarka tylko rzuciła na mnie okiem i kazała wchodzić. – Zaraz podam herbatę i ciasteczka - dodała. Zdziwiłem się tym gestem, dość rzadko spotykanym z jej strony i wszedłem do środka.
- Dzień dobry Gabrielu – szef tryskał dobrym humorem. – Jak twoje zdrowie?
- Chyba lepiej – odparłem niepewnie pocierając skronie. – Coś się wydarzyło? Czemu byłem na regeneracji?
- To przez te twoje bóle głowy. Straciłeś przytomność, okazało się, że Krzysztof podrzucił ci jakieś urządzenie wysysające energię, aby wyłączyć cię z gry.
- Najwyraźniej odniósł sukces – mruknąłem.
- My odnieśliśmy większy – szeroki uśmiech mówił wszystko. – Dzięki pracy waszego trio udało się nam zatrzymać wszystkich zamieszanych w tą aferę. Ponadto zyskaliśmy nowe rozwiązania technologiczne. Ta przystawka, której używał Krzysztof przy swoich machinacjach, pamiętasz ją?
- Tak, w ten sposób włączał emocje u nowicjuszy.
- Nasi inżynierowie obejrzeli ją sobie bardzo dokładnie, dzięki temu usprawnili proces oczyszczania.
- To wspaniale … ale co z dzieciakami? Przecież … – przełożony nie dał mi dojść do głosu.
- Poczekaj, dojdziemy i do tego tematu. O czym to ja mówiłem, a już wiem. Usprawniony proces oczyszczania ułatwił nam podjęcie decyzji co do dalszego losu wplątanych w tą aferę aniołów. Damiel został zresetowany i wysłany do Akademii, jeśli przejdzie pozytywnie wszystkie testy, wróci na nowicjat i będzie od początku pracował na swoje imię.
- To chyba łagodna kara?
- Damiel współpracował i żałował swoich czynów. Był marionetką w rękach silniejszej osobowości, poza tym chcemy sprawdzić działanie ulepszonych maszyn.
- Acha – uśmiechnąłem się i wziąłem ciasteczko imbirowe, które przyniosła sekretarka. - A co z Krzysztofem?
- Jego pamięć została wyczyszczona do zera, zaszczepiono mu jedynie poczucie winy i wysłano na pokutę pod postacią różnorodnych zwierząt domowych. Ma jakieś tysiąc lat na odkupienie swoich grzechów.
- Nie zazdroszczę. A co z tą złą postacią? Czy też duchem? Jerzy coś wspominał…
- Jerzy ma za długi język – mruknął cicho. – Unieszkodliwiliśmy go – odparł patrząc na mnie badawczo – więc nie będzie już bruździł. Teraz co do twoich pomocników, bo byłeś zainteresowanych ich losem …
- Oczywiście!
- W ramach podziękowań pozostaną tacy jacy są. Nie będzie wymazywania pamięci ani odbierania zdolności.
- To podejrzanie miłe – upiłem łyk herbaty – aż nazbyt bym powiedział.
- No nie do końca – roześmiał się skrępowany. – Jest jeden mały warunek. Będą współpracować na bieżąco z Departamentem Ochrony Wewnętrznej, brakuje im tam Aniołów o takich umiejętnościach.
- Super … A co ze mną?
- Mamy dla ciebie jeszcze jedno małe dodatkowe zadanie – powiedział patrząc na mnie z ukosa – gdy wszystko zakończysz będziesz mógł wziąć swój urlop, potem awansujesz na poziom VI.
Patrzyłem na mojego przełożonego mocno zdziwiony. – Serio serio? – wymsknęło mi się jedno z ulubionych powiedzonek Jerzego.
Tobiasz tylko obrzucił mnie zdumionym spojrzeniem:
- Szczera prawda. Do twojego zespołu, oprócz Detty i Jerzego, zostanie dołączonych jeszcze kilka Aniołów, z podobnym jak oni doświadczeniem.
- Dziękuję szefie! – nie posiadałem się z radości, zatem wszystko miało się skończyć moim ukochanym urlopem! – A co z dzieciakami, kiedy ja będę wypoczywał?
- Przejdą specjalistyczne szkolenie w ramach umiejętnego wykorzystywania swoich darów. Może znajdą w nich jeszcze jakieś ciekawostki?
- Cieszę się, że nauczą się od profesjonalistów jak okiełznać te swoje zdolności. Czy to już wszystko?
- Tak, wracaj do swoich obowiązków.
Pożegnałem się i skierowałem do wyjścia. Stałem już przy drzwiach gdy usłyszałem przełożonego.
- I bardzo cię proszę Gabrielu, panuj nad swoją mową. Bez tych debeściarskich tekstów Jerzego...
- Postaram się – odparłem, dusząc śmiech. Tobiasz chyba się nie zorientował, ale sam się zaraził słownictwem mojego pomocnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz