*
Po
wybudzeniu z regeneracji zostałem poproszony o udanie się do
gabinetu mojego przełożonego. Głowa mnie nadal pobolewała i
miałem lekki mętlik w głowie. Nie bardzo pamiętałem co się
działo i jak znalazłem się w Sali Regeneracji. Miałem nadzieję,
że wszystkiego się dowiem. Sekretarka tylko rzuciła na mnie okiem
i kazała wchodzić. – Zaraz podam herbatę i ciasteczka - dodała.
Zdziwiłem się tym gestem, dość rzadko spotykanym z jej strony i
wszedłem do środka.
-
Dzień dobry Gabrielu – szef tryskał dobrym humorem. – Jak twoje
zdrowie?
-
Chyba lepiej – odparłem niepewnie pocierając skronie. – Coś
się wydarzyło? Czemu byłem na regeneracji?
-
To przez te twoje bóle głowy. Straciłeś przytomność, okazało
się, że Krzysztof podrzucił ci jakieś urządzenie wysysające
energię, aby wyłączyć cię z gry.
-
Najwyraźniej odniósł sukces – mruknąłem.
-
My odnieśliśmy większy – szeroki uśmiech mówił wszystko. –
Dzięki pracy waszego trio udało się nam zatrzymać wszystkich
zamieszanych w tą aferę. Ponadto zyskaliśmy nowe rozwiązania
technologiczne. Ta przystawka, której używał Krzysztof przy swoich
machinacjach, pamiętasz ją?
-
Tak, w ten sposób włączał emocje u nowicjuszy.
-
Nasi inżynierowie obejrzeli ją sobie bardzo dokładnie, dzięki
temu usprawnili proces oczyszczania.
-
To wspaniale … ale co z dzieciakami? Przecież … – przełożony
nie dał mi dojść do głosu.
-
Poczekaj, dojdziemy i do tego tematu. O czym to ja mówiłem, a już
wiem. Usprawniony proces oczyszczania ułatwił nam podjęcie decyzji
co do dalszego losu wplątanych w tą aferę aniołów. Damiel został
zresetowany i wysłany do Akademii, jeśli przejdzie pozytywnie
wszystkie testy, wróci na nowicjat i będzie od początku pracował
na swoje imię.
-
To chyba łagodna kara?
-
Damiel współpracował i żałował swoich czynów. Był marionetką
w rękach silniejszej osobowości, poza tym chcemy sprawdzić
działanie ulepszonych maszyn.
-
Acha – uśmiechnąłem się i wziąłem ciasteczko imbirowe, które
przyniosła sekretarka. - A co z Krzysztofem?
-
Jego pamięć została wyczyszczona do zera, zaszczepiono mu jedynie
poczucie winy i wysłano na pokutę pod postacią różnorodnych
zwierząt domowych. Ma jakieś tysiąc lat na odkupienie swoich
grzechów.
-
Nie zazdroszczę. A co z tą złą postacią? Czy też duchem? Jerzy
coś wspominał…
-
Jerzy ma za długi język – mruknął cicho. – Unieszkodliwiliśmy
go – odparł patrząc na mnie badawczo – więc nie będzie już
bruździł. Teraz co do twoich pomocników, bo byłeś
zainteresowanych ich losem …
-
Oczywiście!
-
W ramach podziękowań pozostaną tacy jacy są. Nie będzie
wymazywania pamięci ani odbierania zdolności.
-
To podejrzanie miłe – upiłem łyk herbaty – aż nazbyt bym
powiedział.
-
No nie do końca – roześmiał się skrępowany. – Jest jeden
mały warunek. Będą współpracować na bieżąco z Departamentem
Ochrony Wewnętrznej, brakuje im tam Aniołów o takich
umiejętnościach.
-
Super … A co ze mną?
-
Mamy dla ciebie jeszcze jedno małe dodatkowe zadanie – powiedział
patrząc na mnie z ukosa – gdy wszystko zakończysz będziesz mógł
wziąć swój urlop, potem awansujesz na poziom VI.
Patrzyłem
na mojego przełożonego mocno zdziwiony. – Serio serio? –
wymsknęło mi się jedno z ulubionych powiedzonek Jerzego.
Tobiasz
tylko obrzucił mnie zdumionym spojrzeniem:
-
Szczera prawda. Do twojego zespołu, oprócz Detty i Jerzego,
zostanie dołączonych jeszcze kilka Aniołów, z podobnym jak oni
doświadczeniem.
-
Dziękuję szefie! – nie posiadałem się z radości, zatem
wszystko miało się skończyć moim ukochanym urlopem! – A co z
dzieciakami, kiedy ja będę wypoczywał?
-
Przejdą specjalistyczne szkolenie w ramach umiejętnego
wykorzystywania swoich darów. Może znajdą w nich jeszcze jakieś
ciekawostki?
-
Cieszę się, że nauczą się od profesjonalistów jak okiełznać
te swoje zdolności. Czy to już wszystko?
-
Tak, wracaj do swoich obowiązków.
Pożegnałem
się i skierowałem do wyjścia. Stałem już przy drzwiach gdy
usłyszałem przełożonego.
-
I bardzo cię proszę Gabrielu, panuj nad swoją mową. Bez tych
debeściarskich tekstów Jerzego...
-
Postaram się – odparłem, dusząc śmiech. Tobiasz chyba się nie
zorientował, ale sam się zaraził słownictwem mojego pomocnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz