środa, 11 marca 2015

AZ Rozdział Pięćdziesiąty Trzeci

*
Dni płynęły swoim ustalonym rytmem, nic nie zapowiadało zbliżającego się zwrotu akcji. Poranek zaczął się od dość nerwowej atmosfery w biurze, i zanim wypiłem poranną kawę już zostałem wezwany do mojego szefa.
- Witaj Gabrielu, jak się miewasz? – zdawkowe pytanie, które rzucił, nie zamaskowało podenerwowania Tobiasza.
- Dobrze, dziękuję – odparłem uprzejmie. - Wszystko w porządku?
- No właśnie nie – ponury ton głosu zwiastował kłopoty. - Bardzo mi przykro Gabrielu, ale jesteś jedyną osobą, która może sobie z tym poradzić.
- Nie bardzo rozumiem?
- Widzisz, sprawa tych dwóch fałszywych Aniołów jeszcze się nie zakończyła. Krzysztof zbiegł na Ziemię – opowiadał przełożony obserwując mnie uważnie – jednak wcześniej włamał się do Zakazanego Magazynu .. – znowu świdrował mnie swoimi ciemnymi oczami.
- I?
- I ukradł posążek Wielorakiej Bogini – westchnął. A w mojej głowie rozpętało się piekło.

Gdy już odzyskałem przytomność, głowa nadal pulsowała bólem, przed oczami nadal pojawiały się mroczki, a w mojej głowie szalały dziwne wspomnienia. Generalnie nie czułem się sobą. Trochę jakby ktoś załadował mi dodatkowy moduł pamięci, nie do końca kompatybilny z resztą mojego umysłu.
- Jak się czujesz? – Tobiasz klęczał obok mnie na podłodze.
- Jakby ktoś mi kilka razy obił głowę i zamknął w sali pełnej świateł … Co się stało?
- To długa i skomplikowana historia, pewnego dnia chętnie ci ją opowiem, jednak teraz mamy parę spraw do załatwienia. Możesz wstać?
Kiwnąłem głową i powoli zacząłem się podnosić.
- Usiądź w fotelu, musimy ustalić nasze działania. Kluczowym elementem jest twoja pamięć. Mówi ci coś imię Enuik?
- Nie – odparłem pocierając skronie, ale jakiś głos wewnątrz mnie miał odmienne zdanie. – A może i tak? Nie bardzo jest to dla mnie jasne. Jakbym go znał, ale jednak nie znał. Szefie, co mi jest?
- Nic złego się nie dzieje Gabrielu – uspokoił mnie Tobiasz. – Wracają do Ciebie wspomnienia, które dawno temu próbowaliśmy usunąć, jednak bezskutecznie.
- Słucham? – zdenerwowałem się.
- Najlepiej będzie jak samodzielnie przywołasz te wspomnienia. Napij się teraz herbaty ziołowej i postaraj odprężyć. Uczą tego jeszcze w Akademii, więc nie powinno to być bardzo trudne – dodał z przekąsem.
- Łatwo powiedzieć – burknąłem. – To nie twoja głowa jest rozrywana od wewnątrz na tysiąc kawałków.

Wziąłem jednak łyk naparu i skupiłem się na znanych mi technikach relaksacyjnych. Po kilku minutach zdenerwowanie mnie opuściło i otworzyłem się na nowe wspomnienia, które pojawiły się w mojej głowie.

Enuik – szepnąłem, a przed moimi oczami pojawiła się postać mężczyzny, na około czterdziestoletniego, w eleganckim garniturze z końca XIX wieku, z długą wypielęgnowaną brodą i ufryzowanymi czarnymi lokami. I czarnymi oczami, w których odbijała się nienawiść i zło. - Ty cholerny draniu! – krzyknąłem podrywając się z miejsca. Wszystkie wspomnienia powróciły na swoje miejsce. Enuik, moje nemezis, które ścigałem przez tysiąclecia! Jako człowiek i jak Anioł próbowałem powstrzymać tą podłą kreaturę przed niszczeniem świata i ludzkości. I choć wielokrotnie byłem bliski sukcesu, jemu zawsze udawało się uciec. Aż do ostatniego razu. Rozejrzałem się dokoła, czułem się zupełnie inaczej, silniejszy i jakby mocniejszy wewnętrznie.
- Tobiaszu?
- Tak Gabrielu. Powróciło wszystko, łącznie z przynależnym Ci poziomem dziesiątym.
- Acha … - zamyśliłem się. – Czyli mam wyższy poziom niż Ty?
- Dokładnie – uśmiechnął się skrycie. – Co pamiętasz?
- Noc, gonitwę po dachach kamienic czynszowych, lejący się strumieniami deszcz … Uderzenie ciemnej mocy, które powaliło mnie na ziemię i pozbawiło sił. Dotyk dłoni Enuika na moim czole i potworny ból. Rozszalałe emocje, które walczyły ze zdrowym rozsądkiem. On chciał, abym przeszedł na jego stronę. Abym atakował Anioły …
- Nie zrobiłeś tego – uspokoił mnie Tobiasz. – Wygrałeś wewnętrzną walkę, jednak kosztowało cię to bardzo wiele wysiłku. Nie bardzo wiedzieliśmy jak cię uratować.
Skinąłem głową zamyślony, pojawiło się kolejne wspomnienie. – Ta figurka, która dawała mu moc?
- Odebrałeś mu ją wtedy, to przesądziło o naszej wygranej.
- A teraz znowu ją ukradł? – domyśliłem się.
- Tak.
- Tym razem chyba powinniśmy ją zniszczyć.
- Całkowicie się z tobą zgadzam.
- Jerzy i Detta – moje myśli wróciły do teraźniejszości - Czy oni wiedzą?
- Nie wszystko, decyzję o tym czy ich wtajemniczyć pozostawiłem tobie.
- Miło, zawsze to jakaś rozrywka – uśmiechnąłem się. – Zakończmy tą sprawę raz na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz